Jakbym czytał zawoalowany opis początkowego etapu związku i związku wieloletniego. Na początku wszystko jest super i hiper, każda pasja nowego partnera, to radość dla obojga. Mijają lata i te "kubki" rzeczywiście zaczynają wkur**ać.
Życie moi drodzy, życie.
Moim zdaniem ludzie nie są naturalnie stworzeni do związków na całe życie. Tylko o niewielkim procencie osób, które przeżyły całe życie razem można śmiało powiedzieć, że byli szczęśliwi. Większość doczekała końca wspólnych dni z czystego rozsądku.
@Ashardon: podejrzewam, że życie w związku aż do śmierci było o wiele łatwiejsze (i milsze) kiedy nie było tak łatwego dostępu do rozrywki, panowała ogólna "bieda" (według naszych standardów), oraz był brak jakichkolwiek informacji jak żyją inni ludzie, więc nie czułeś niedosytu, że czegoś ci ciągle brakuje.
@MrDeothor: to też.
Jeśli nie byłeś królem/arystokratą/wędrującym kupcem/mieszkańcem dużego miasta to prawdopodobnie wszystkich potencjalnych kandydatów/ek na męża/żonę w promieniu 10km znałeś od małego.
@fjuto: W czasach o których ty mówisz nie było rozwodów. Odejście od żony/męża oznaczało narażenie się na gniew boży. A często też wykluczenie społeczne. I ten stan rzeczy utrzymywał się do zeszłego wieku. Rozwody jako coś na porządku dziennym to dość nowy wynalazek. Wcześniej ludzie po prostu nie mogli tego robić z powodów społecznych.
A czemu nie szukali partnerów lepiej? Jedyny sposób na dowiedzenie się czy jesteś w stanie z kimś żyć... to życie z nim. Wspólne mieszkanie z jakąś osobą przez nawet rok czy parę lat. Ale bez jakiegoś "za tyle i tyle się pobierzemy" tylko bez jakiegoś terminu. Wtedy żyjecie prawdziwie, a nie "byle do ślubu".
A to nie było miło widziane przez 99% historii. Mężczyzna i kobieta(niespokrewnieni) mieszkający pod jednym dachem? Herezja. I co i może jeszcze uprawiają bezeceństwa?
Przez całą historię człowieka związki były napędzane powierzchowną oceną i chucią. Zaspokajaną okazjonalnie w paprociach.
Dziś. Głośno odchodzi się od starego "porządku" i kościoła. Nikt się nie boi wykluczenia bo nawet biedotę stać na wyjazd. I można przetestować związek zanim w ogóle dojdzie do jakiegoś zakluczenia.
tylko silna prawdziwa kobieta wspiera pasję swojego męża do kolekcjonowania filmów porno; czyli jej to nie przeszkadza, a wspiera pomagając w porządkowaniu repozytorium
Jakbym czytał zawoalowany opis początkowego etapu związku i związku wieloletniego. Na początku wszystko jest super i hiper, każda pasja nowego partnera, to radość dla obojga. Mijają lata i te "kubki" rzeczywiście zaczynają wkur**ać. Życie moi drodzy, życie. Moim zdaniem ludzie nie są naturalnie stworzeni do związków na całe życie. Tylko o niewielkim procencie osób, które przeżyły całe życie razem można śmiało powiedzieć, że byli szczęśliwi. Większość doczekała końca wspólnych dni z czystego rozsądku.
Odpowiedz@Ashardon: podejrzewam, że życie w związku aż do śmierci było o wiele łatwiejsze (i milsze) kiedy nie było tak łatwego dostępu do rozrywki, panowała ogólna "bieda" (według naszych standardów), oraz był brak jakichkolwiek informacji jak żyją inni ludzie, więc nie czułeś niedosytu, że czegoś ci ciągle brakuje.
Odpowiedz@MrDeothor: to też. Jeśli nie byłeś królem/arystokratą/wędrującym kupcem/mieszkańcem dużego miasta to prawdopodobnie wszystkich potencjalnych kandydatów/ek na męża/żonę w promieniu 10km znałeś od małego.
Odpowiedz@fjuto: W czasach o których ty mówisz nie było rozwodów. Odejście od żony/męża oznaczało narażenie się na gniew boży. A często też wykluczenie społeczne. I ten stan rzeczy utrzymywał się do zeszłego wieku. Rozwody jako coś na porządku dziennym to dość nowy wynalazek. Wcześniej ludzie po prostu nie mogli tego robić z powodów społecznych. A czemu nie szukali partnerów lepiej? Jedyny sposób na dowiedzenie się czy jesteś w stanie z kimś żyć... to życie z nim. Wspólne mieszkanie z jakąś osobą przez nawet rok czy parę lat. Ale bez jakiegoś "za tyle i tyle się pobierzemy" tylko bez jakiegoś terminu. Wtedy żyjecie prawdziwie, a nie "byle do ślubu". A to nie było miło widziane przez 99% historii. Mężczyzna i kobieta(niespokrewnieni) mieszkający pod jednym dachem? Herezja. I co i może jeszcze uprawiają bezeceństwa? Przez całą historię człowieka związki były napędzane powierzchowną oceną i chucią. Zaspokajaną okazjonalnie w paprociach. Dziś. Głośno odchodzi się od starego "porządku" i kościoła. Nikt się nie boi wykluczenia bo nawet biedotę stać na wyjazd. I można przetestować związek zanim w ogóle dojdzie do jakiegoś zakluczenia.
Odpowiedz@gomezvader: zerknij przy okazji na https://ciekawostkihistoryczne.pl/2018/03/24/czy-w-sredniowieczu-byly-rozwody/ bo to nie jest tak, że wcale nie było.
Odpowiedztylko silna prawdziwa kobieta wspiera pasję swojego męża do kolekcjonowania filmów porno; czyli jej to nie przeszkadza, a wspiera pomagając w porządkowaniu repozytorium
Odpowiedz