W Polsce panuje niestety kaczyzm no i też może być najechana przez ruskich, zwłaszcza jakby rząd zmienił się na onuce.
Kaczyzm nie sprzyja rozwojowi gospodarczemu, ogranicza przejawy przedsiębiorczości, powoduje że prawo podatkowe i jego interpretacje można prognozować z fusów, a nie wiadomo, czy za pięć lat do działalności nie będzie wymagana koncesja, która będzie przedłużana na tygodnie przed upływem poprzedniej.
Ale Polacy tego nie chcą. Bycie montownią Europy oznacza wprawdzie trwałość zatrudnienia, ale oznacza także marazm, spowolnienie wzrostu gospodarczego i uzależnienie wzrostu od gospodarki państw, dla których bylibyśmy fabryką.
Trzydzieści lat temu taka perspektywa była atrakcyjna. Dzisiaj polska gospodarka jest zbyt silna, zbyt dynamiczna i za bardzo oparta na usługach, żeby wracać do tego modelu, który jest siłą rzeczy przejściowy.
Chcecie wiedzieć, które kraje mogą i powinny być zapleczem produkcyjnym? Mołdawia, Ukraina i Białoruś. Białoruś oczywiście dopiero po obaleniu Łukaszenki i wyrzuceniu ruskich.
Jest ku temu świetny klimat i wymaga tylko (lub aż) woli politycznej na zachodzie na to, żeby Polska bardzo skorzystała na byciu centralnym punktem tranzytowym, a nie zapleczem robotniczym Europy (to także oznacza, że Niemcy musieliby się pogodzić z utratą znacznej części zysków z transportu lotniczego z portów towarowych jak Kolonia, portów dwufunkcyjnych jak Monachium czy Hamburg, czy hubów głównie pasażerskich, jak Frankfurt, i sztucznych tworów jak Berlin).
W Polsce panuje niestety kaczyzm no i też może być najechana przez ruskich, zwłaszcza jakby rząd zmienił się na onuce. Kaczyzm nie sprzyja rozwojowi gospodarczemu, ogranicza przejawy przedsiębiorczości, powoduje że prawo podatkowe i jego interpretacje można prognozować z fusów, a nie wiadomo, czy za pięć lat do działalności nie będzie wymagana koncesja, która będzie przedłużana na tygodnie przed upływem poprzedniej.
OdpowiedzAle Polacy tego nie chcą. Bycie montownią Europy oznacza wprawdzie trwałość zatrudnienia, ale oznacza także marazm, spowolnienie wzrostu gospodarczego i uzależnienie wzrostu od gospodarki państw, dla których bylibyśmy fabryką. Trzydzieści lat temu taka perspektywa była atrakcyjna. Dzisiaj polska gospodarka jest zbyt silna, zbyt dynamiczna i za bardzo oparta na usługach, żeby wracać do tego modelu, który jest siłą rzeczy przejściowy. Chcecie wiedzieć, które kraje mogą i powinny być zapleczem produkcyjnym? Mołdawia, Ukraina i Białoruś. Białoruś oczywiście dopiero po obaleniu Łukaszenki i wyrzuceniu ruskich. Jest ku temu świetny klimat i wymaga tylko (lub aż) woli politycznej na zachodzie na to, żeby Polska bardzo skorzystała na byciu centralnym punktem tranzytowym, a nie zapleczem robotniczym Europy (to także oznacza, że Niemcy musieliby się pogodzić z utratą znacznej części zysków z transportu lotniczego z portów towarowych jak Kolonia, portów dwufunkcyjnych jak Monachium czy Hamburg, czy hubów głównie pasażerskich, jak Frankfurt, i sztucznych tworów jak Berlin).
Odpowiedz