Wyobraźcie sobie coś takiego:
Nie dojeżdżasz na zaliczeniowego kolosa, bo spalił ci się autobus w drodze na uczelnię. Śmieszna historia. Era przed powszechnymi aparatami w komórkach, więc muszą ci uwierzyć na słowo. Ale że już jesteś praktycznie bardziej częścią kadry niż studentem - wierzą.
Dostajesz pierwszy termin 2 tyg. później w drugim terminie. Nie dojeżdżasz, bo... spalił się następny autobus, którym jechałeś. Przez telefon wyzywają cię od debili.
Godzina 19 z minutami. Dzwoni telefon.
"Panie Adamie, najmocniej przepraszam, właśnie oglądam w Faktach pana autobus jak się palił."
@Maquabra: Może nie, aż tak, ale miałem podobnie. Zostałem do późna u kuzyna przez co rodzice strasznie się na mnie wkvrwili i kazali mi wracać pierwszym autobusem. Pierwszy był prawie za godzinę. Więc czekałem. I nic. Okazało się, że miał wypadek. Ale wysłano zastępczy autobus. Który też się rozyebał w drodze. W efekcie spóźniłem się tylko o 4 godziny.
@mihkks: Czy ja wiem, jeśli to nie polonista, to wszystko możliwe. Plus pisząc "pan", niejako pisze o samym sobie, więc może przez to napisał to słowo z małej litery.
Ja się może się wtedy nie spóźniłem, ale pamiętam jak wiele lat temu idę rano do szkoły i nagle przede mną na chodniku pojawia się wielki cień. Podnoszę głowę, a tam słoń zaszedł mi drogę. Niedaleko był pusty plac na którym właśnie rozstawiali cyrk i treser widocznie wyszedł z pupilem na spacer.
Należy nadmienić, że ani ryba z komiksu, ani typ z komentarza nie mieliby problemu, gdyby nie należeli do notorycznych spóźnialskich.
W sensie jak ktoś nie spóźnia się regularnie, to nikt mu nie będzie robić problemu, jeżeli na jego drodze nagle rozstąpi się morze, zaleją ją krowy, albo spadnie meteoryt.
To tak samo jak z awaryjnymi urlopami. Jeżeli ktoś jednorazowo poimprezuje dłużej i za dużo wypije albo zaśpi, nikt nie będzie robić mu problemów, o ile tylko nie ma takiej imprezy co miesiąc albo częściej.
Wyobraźcie sobie coś takiego: Nie dojeżdżasz na zaliczeniowego kolosa, bo spalił ci się autobus w drodze na uczelnię. Śmieszna historia. Era przed powszechnymi aparatami w komórkach, więc muszą ci uwierzyć na słowo. Ale że już jesteś praktycznie bardziej częścią kadry niż studentem - wierzą. Dostajesz pierwszy termin 2 tyg. później w drugim terminie. Nie dojeżdżasz, bo... spalił się następny autobus, którym jechałeś. Przez telefon wyzywają cię od debili. Godzina 19 z minutami. Dzwoni telefon. "Panie Adamie, najmocniej przepraszam, właśnie oglądam w Faktach pana autobus jak się palił."
Odpowiedz@Maquabra: I co, zrezygnowałeś w końcu z grillowania w autobusach?
Odpowiedz@Maquabra: Może nie, aż tak, ale miałem podobnie. Zostałem do późna u kuzyna przez co rodzice strasznie się na mnie wkvrwili i kazali mi wracać pierwszym autobusem. Pierwszy był prawie za godzinę. Więc czekałem. I nic. Okazało się, że miał wypadek. Ale wysłano zastępczy autobus. Który też się rozyebał w drodze. W efekcie spóźniłem się tylko o 4 godziny.
OdpowiedzCzepiam się, ale nauczyciel napisał by Pan z wielkiej litery.
Odpowiedz@mihkks: Czy ja wiem, jeśli to nie polonista, to wszystko możliwe. Plus pisząc "pan", niejako pisze o samym sobie, więc może przez to napisał to słowo z małej litery.
OdpowiedzJa się może się wtedy nie spóźniłem, ale pamiętam jak wiele lat temu idę rano do szkoły i nagle przede mną na chodniku pojawia się wielki cień. Podnoszę głowę, a tam słoń zaszedł mi drogę. Niedaleko był pusty plac na którym właśnie rozstawiali cyrk i treser widocznie wyszedł z pupilem na spacer.
OdpowiedzNależy nadmienić, że ani ryba z komiksu, ani typ z komentarza nie mieliby problemu, gdyby nie należeli do notorycznych spóźnialskich. W sensie jak ktoś nie spóźnia się regularnie, to nikt mu nie będzie robić problemu, jeżeli na jego drodze nagle rozstąpi się morze, zaleją ją krowy, albo spadnie meteoryt. To tak samo jak z awaryjnymi urlopami. Jeżeli ktoś jednorazowo poimprezuje dłużej i za dużo wypije albo zaśpi, nikt nie będzie robić mu problemów, o ile tylko nie ma takiej imprezy co miesiąc albo częściej.
Odpowiedz