Ale jak niby taki dziekanat moze znęcać sie psychicznie? Nie chcial przyjac indeksu, albo kazal oddac legitymacje?
Z drugiej strony bylem świadkiem jak na wydział lekarski zlozyc papiery przyszła mama, bo jej syn „mocno sie tym stresuje”…
@Rh_lucky: u mnie np. standardem było to, że najpierw nie chcieli przyjąć żadnego z przyniesionych dokumentów bo jeden z nich zawierał jakieś małe niedociągnięcie albo brakowało jakiegoś świstka z jakiegoś urzędu (czego teoretycznie nie mieli prawa zrobić, bo te poprawne dokumenty powinni przyjąć), a potem jak studenci ostatniego dnia donosili wreszcie wszystko co trzeba, to krzyczeli na nich, że zawsze robią wszystko na ostatnią chwilę.
Kiedy ja studiowałem na polibudzie, pewien grudniowy wykład przed świętami był raczej luzacko prowadzony. Facet gadał, gadał, ale tak delikatnie sugerował, że nie musimy koniecznie dokładnie tego notować co mówi, więc przelatywał slajdy dość szybko, chcąc jak najszybciej odklepać co trzeba tak by wszyscy mogli iść do domu już, bo za oknem ciemno i śnieżnie. Jednak z przodu auli siedziało kilka pilnych studentek, które ciągle mu przerywały i prosiły by wrócił bo nie zdążyły przepisać. W końcu nie wytrzymał i wprost ich się spytał przy całej grupie, czy nie mają w domu czasem jakiegoś sprzątania albo gotowania przed świętami.
Ale jak niby taki dziekanat moze znęcać sie psychicznie? Nie chcial przyjac indeksu, albo kazal oddac legitymacje? Z drugiej strony bylem świadkiem jak na wydział lekarski zlozyc papiery przyszła mama, bo jej syn „mocno sie tym stresuje”…
Odpowiedz@Rh_lucky: u mnie np. standardem było to, że najpierw nie chcieli przyjąć żadnego z przyniesionych dokumentów bo jeden z nich zawierał jakieś małe niedociągnięcie albo brakowało jakiegoś świstka z jakiegoś urzędu (czego teoretycznie nie mieli prawa zrobić, bo te poprawne dokumenty powinni przyjąć), a potem jak studenci ostatniego dnia donosili wreszcie wszystko co trzeba, to krzyczeli na nich, że zawsze robią wszystko na ostatnią chwilę.
OdpowiedzKiedy ja studiowałem na polibudzie, pewien grudniowy wykład przed świętami był raczej luzacko prowadzony. Facet gadał, gadał, ale tak delikatnie sugerował, że nie musimy koniecznie dokładnie tego notować co mówi, więc przelatywał slajdy dość szybko, chcąc jak najszybciej odklepać co trzeba tak by wszyscy mogli iść do domu już, bo za oknem ciemno i śnieżnie. Jednak z przodu auli siedziało kilka pilnych studentek, które ciągle mu przerywały i prosiły by wrócił bo nie zdążyły przepisać. W końcu nie wytrzymał i wprost ich się spytał przy całej grupie, czy nie mają w domu czasem jakiegoś sprzątania albo gotowania przed świętami.
Odpowiedz@Trokopotaka: "Do bigosu!"
OdpowiedzOstatnie zdanie sugeruje że znęcanie się miało miejsce w postaci stwierdzenia że są dwie płcie.
OdpowiedzKsenofobia jest naszym dobrem kulturowym więc jak się komuś nie podoba do może spyerdalać do dżungli czy skąd go przywiało.
Odpowiedz