W zasadzie rozwiązanie jest proste. Wprowadzić przepisy pozwalające zabić niechciane dziecko już po urodzeniu, powiedzmy do wieku 6 lat. W końcu skutek ten sam - dziecko zabite, problemu nie ma. A czy to wcześniej, czy później - jaka to różnica? Jak mawiał klasyk: Jest człowiek - jest problem. Nie ma człowieka - nie ma problemu.
Zdanie kobiety przemielone przez 2 tłumacze pewnie i wyjęte z szerszej wypowiedzi na pewno bardzo wiernie oddaje to, co ona powiedziała.
Poza tym nie rozumiem jak odwodzenie kogoś od zabicia własnego dziecka musi się równać chęci zaadoptowania go. To ktoś pisał w jakimś kodeksie moralnym? Strażak, który z płonącego samochodu wyjmuje dwoje dzieci z narażeniem życia (a rodzice zginęli w wypadku) automatycznie je musi adoptować, bo tak i wuj?
W zasadzie rozwiązanie jest proste. Wprowadzić przepisy pozwalające zabić niechciane dziecko już po urodzeniu, powiedzmy do wieku 6 lat. W końcu skutek ten sam - dziecko zabite, problemu nie ma. A czy to wcześniej, czy później - jaka to różnica? Jak mawiał klasyk: Jest człowiek - jest problem. Nie ma człowieka - nie ma problemu.
OdpowiedzZdanie kobiety przemielone przez 2 tłumacze pewnie i wyjęte z szerszej wypowiedzi na pewno bardzo wiernie oddaje to, co ona powiedziała. Poza tym nie rozumiem jak odwodzenie kogoś od zabicia własnego dziecka musi się równać chęci zaadoptowania go. To ktoś pisał w jakimś kodeksie moralnym? Strażak, który z płonącego samochodu wyjmuje dwoje dzieci z narażeniem życia (a rodzice zginęli w wypadku) automatycznie je musi adoptować, bo tak i wuj?
Odpowiedz