Za moich dawnych studenckich lat (naprawdę dawnych, dziś niewiele mi do emerytury brakuje), wracając z imprezy w akademiku wystarczało mieć pół litra (niekoniecznie pełne). Wsiadało się w pierwszy tramwaj który przyjechał, wręczało się to dobro motorniczemu i mówiło się dokąd chce się zajechać. On wtedy otwierał taką skrzynkę nad przednim oknem, wyjmował tablicę z nr linii i wkładał inną: z cudownym, czerwonym napisem: WAGON USZKODZONY. Gasił światło w kabinie i jechał tam, gdzie było zamówienie. I spokojnie, jakby się przysnęło, to budził. To były piękne czasy...
Za moich dawnych studenckich lat (naprawdę dawnych, dziś niewiele mi do emerytury brakuje), wracając z imprezy w akademiku wystarczało mieć pół litra (niekoniecznie pełne). Wsiadało się w pierwszy tramwaj który przyjechał, wręczało się to dobro motorniczemu i mówiło się dokąd chce się zajechać. On wtedy otwierał taką skrzynkę nad przednim oknem, wyjmował tablicę z nr linii i wkładał inną: z cudownym, czerwonym napisem: WAGON USZKODZONY. Gasił światło w kabinie i jechał tam, gdzie było zamówienie. I spokojnie, jakby się przysnęło, to budził. To były piękne czasy...
Odpowiedz@sbzdz: No, piękne, piękne. Problem tylko w tym, że takie zachowanie razy 30 000 000 milionów rzy każda sfera życia doprowadziło do mięsa na kartki.
Odpowiedz