Najlepiej wspominam Baldurs gate. Nie dawał Ci opisu, nie dawał Ci rozwiązania tylko spisany dialog z NPC. Nie zapomnisz gdzie kazał iść, ale nie jest palcem wskazane "tam".
Ech, Morrowind. Kiedyś w jakiejś wiosce zagadałem do jakiejś randomowej orczycy (!) na ulicy. Ona zaczęła mi nawijać o wiosce wygnańców w środku lasu, ja takie WTF, wariatka jakaś. Potem idę do Janusza Questów, dostaję nowy quest: odnajdź orczycę, dowiedz się co wie na temat rebeliantów z jakiejś tam sekty. Nie da się pogadać drugi raz, a gra nie panimaju, że już raz gadałem... Ech, Morrowind...
Najlepiej wspominam Baldurs gate. Nie dawał Ci opisu, nie dawał Ci rozwiązania tylko spisany dialog z NPC. Nie zapomnisz gdzie kazał iść, ale nie jest palcem wskazane "tam".
OdpowiedzTeż miło wspominam Cape Dun.
OdpowiedzEch, Morrowind. Kiedyś w jakiejś wiosce zagadałem do jakiejś randomowej orczycy (!) na ulicy. Ona zaczęła mi nawijać o wiosce wygnańców w środku lasu, ja takie WTF, wariatka jakaś. Potem idę do Janusza Questów, dostaję nowy quest: odnajdź orczycę, dowiedz się co wie na temat rebeliantów z jakiejś tam sekty. Nie da się pogadać drugi raz, a gra nie panimaju, że już raz gadałem... Ech, Morrowind...
Odpowiedz