Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Gastro

Dodaj nowy komentarz
avatar Pan_Jacenty
-1 7

Dokładnie. Sami sobie wybieramy partnerów a późnie ból dopy i pretensje do wszystkich.

Odpowiedz
avatar wroblitz
4 6

@Glaurung_Uluroki: @Pan_Jacenty: Dość ograniczone, a w najlepszym razie utopijne rozumowanie, zakładające zarówno to, że wiążąc się z kimś, znamy tę osobę już w 100%, a wiedza ta pozwala nam z taką samą skutecznością przewidzieć każde jej przyszłe zachowanie, jak również samemu jesteśmy już niezmienni, zarówno w kwestii osobowości, jak i potrzeb. Po treści wpisów zakładam, że panowie nigdy w swoim życiu nie weszli w związek, który finalnie się rozpadł, nie kolegowali z kimś, kto z czasem zawiódł / zdradził, nie poszli do pracy, która po jakimś czasie okazała się być taka, że zapragnęli panowie złożyć wypowiedzenie? A jeżeli tak, to czy w tych przypadkach zasada "Widziały gały, co brały" już nie obowiązuje?

Odpowiedz
avatar Glaurung_Uluroki
-3 5

@wroblitz: Mam żonę, pierwszą, od prawie 29 lat. Dzieci odchowane, pokończyły studia. Cały Twój wpis potwierdza tylko moją tezę - wybierasz źle i później narzekasz. I generalizujesz. Pracę zmieniam dość regularnie i nie narzekam, bo "widziały gały, co brały".

Odpowiedz
avatar wroblitz
0 4

@Glaurung_Uluroki: A po którym to jego fragmencie wnosisz, że to ja "wybieram źle"? Jakby mógł zacytować, to byłbym wdzięczny. Rozumiem, że żona, o której wspominasz, to Twój jedyny wybór, jakiego w całym swoim życiu dokonałeś w kwestii partnerek? W sensie nie miałeś żadnej dziewczyny, czy narzeczonej po drodze - ot, po prostu już w przedszkolu poznałeś tę swoją żonę i tak sobie ze sobą szczęśliwie żyjecie, a przez te 29 lat nigdy Cię niczym negatywnym nie zaskoczyła? Naturalnie podobnie rzecz się ma ze wszystkimi Twoimi znajomymi (wszak chyba tak doskonały byt nie wybrałby sobie na któregoś z nich kogoś, kogo to gały nie widziały, co brały?).

Odpowiedz
avatar Glaurung_Uluroki
2 2

@wroblitz: Oceniasz mnie bezpodstawnie. Nie. Nie. Nie, żonę poznałem długo po studiach. Zaskoczyła, co nie oznacza, że chciałem się rozwieść. Problemy znajomych, są ich problemami, ale tak, są sami sobie winni. Ze znajomymi ślubu nie biorę. Nawet jeśli któryś mnie zawiódł, to publicznie nie narzekam, bo to też mój błąd był. Jeśli jednak nie widzisz różnicy między koleżeństwem i małżeństwem, to nie dziwię się, że nie rozumiesz mojego wpisu.

Odpowiedz
avatar wroblitz
-1 1

@Glaurung_Uluroki: Ja Ciebie?! Kiedy to tak się zabawnie składa, że to Ty napisałeś, że to ja "Źle wybieram, a później narzekam", a poproszony o wskazanie podstawy tej oceny, nie napisałeś w tym zakresie ani słowa. Ja Ciebie nie oceniam, ja jedynie nieco karykaturalnie przerysowałem to, co sam tu - z własnej woli i przez nikogo nieproszony - o sobie napisałeś, sprowadzając jednocześnie tę dyskusję do poziomu dowodu anegdotycznego, czego to ja osobiście bynajmniej fanem nie jestem. No ale wracając do motywu przewodniego. To w takim razie rozumiem, że do tego "Długo po studiach" (więc zakładam, że co najmniej do 25-ego roku życia, a być może i 35-ego) nie miałeś żadnej dziewczyny? Bądź też miałeś, ale każdorazowo związek ten kończył się tak, że albo ona spadała ze skarpy, albo była zjadana przez aligatora, albo porywali ją Cyganie, albo sama z siebie wyjeżdżała na drugi koniec świata, no generalnie z żadną z nich się nie rozstałeś, dochodząc do wniosku, że to jednak nie ta jedyna (wszak wówczas i Tobie możnaby postawić ten infantylny zarzut, a jak już wiemy z Twoich wpisów - nie można). Gdybym był złośliwy, to tytułem tego (negatywnego) zaskoczenia Cię przez żonę, jak i zawiedzenia przez przyjaciół, zapytałbym: "To co? Nie widziały gały, co brały?". Zamiast tego jednak powtórzę raz jeszcze to, co napisałem już w swoim wcześniejszym komentarzu - spłycanie relacji z drugim człowiekiem do "Widziały gały, co brały" - zakładającego, że powinniśmy w związku z tym być w stanie przewidzieć każdą sytuację, jaka może się w tej relacji wydarzyć oraz sposób reakcji na nią tej osoby (która to osoba oczywiście przez te wszystkie lata pozostanie niezmienna), jest w najlepszym razie utopijne. Czyli tak, jak napisałem w swoim pierwszym komentarzu - zasada "Widziały gały, co brały" odnosi się według Ciebie wyłącznie do wybierania sobie żon (ewentualnie do wszystkich innych ludzi poza Tobą) i jak już ktoś na ten przykład wybierze sobie na przyjaciela kogoś, kto 20 lat później - z różnych powodów - go okradnie, albo przeleci mu żonę, to już nie można mu tego zarzutu poczynić?

Odpowiedz
avatar Glaurung_Uluroki
0 0

@wroblitz: Bo tak właśnie jest - kiedy ja wybieram źle, to biorę to na klatę. Ubzdurałeś sobie coś o mnie i cała reszta, to Twoja konfabulacja. Czy ja narzekam na żonę, pracę albo znajomych? Znalazłeś coś takiego w moich wpisach?

Odpowiedz
avatar zorann
-1 3

Kiedy społeczeństwo kupuje w ciemno wypowiedź "mistrza", zamiast zdać sobie sprawę, że alkoholizm faceta to problem nie mniejszy niż brak rozmów w małżeństwie, a mamy opisane przypadki spotkania jednego i drugiego.

Odpowiedz
avatar kontraparka
2 2

@zorann: No tak, bo baby nie piją, nie są agresywne, zawistne, mściwe i tak po prostu, po ludzku wredne czy francowate. Matki polki, anioły normalnie. Beatyfikacja hurtem dla wszystkich. A teraz cię oświecę: alkoholizm u mężczyzn bardzo często jest spowodowany tym, jak kobiety traktują swych mężów czy partnerów. Nie ma miłości, nie ma partnerstwa, nie ma zrozumienia, a są roszczenia, wymagania, pretensje i traktowanie jak bankomat. Dlaczego spada dzietność? Bo faceci nie chcą potomstwa? Gówno prawda. To nierealne oczekiwania kobiet wobec mężczyzn zniechęcają ich do związków i ew. potomstwa. Każda taka chce przyjść na gotowe, bez wysiłku i starań, bez zobowiązań, bez zaangażowania. A facet ma mieć dom, super auto, pracę 15k, kaloryfer, kwadratową szczękę, że o 180/25cm/maratończyku nawet nie wspomnę. A one tylko raz na jakiś czas co najwyżej się wypną, albo tylko leżą jak kłody. Durne lewacko-feministyczne żądania nie służą małżeństwom, bo stawiają wszystko na łbie. Facet ma opiekować się dziećmi w domu, robić za kurę domową, a kobiety mają się "realizować" i "spełniać" zawodowo, choć gdyby nie sztucznie wprowadzane parytety, nie miałyby szans na rynku pracy. Nikt nie zatrudnia mniej wydajnej kobiety, jeśli może zatrudnić bezproblemowego, silniejszego czy dyspozycyjnego faceta, za te same pieniądze. Lewusy burzą normalne zachowanie kobiet i mężczyzn, ich normalne instynkty, bo to po pierwsze osłabia państwo i społeczeństwo, a po drugie sprzyja przejmowaniu osłabionej gospodarki. Po co mieć silną konkurencję w postaci dużych, prężnych firm, gdy można bez zaangażowania wielkich środków skłócić społeczeństwo, nastawić młodych przeciwko starym, wywrócić im życie, a potem przyjść z kapitałem na gotowe i za grosze przejąć spory majątek, a z narodu zrobić niewolników. Tak właśnie zrobiono w Polsce, żydowskimi pieniędzmi i podszywając się pod polaków, kapitał żydowski, niemiecki i trochę spóźniony francuski zniszczył/przejął nasz przemysł, handel, a teraz zabiera się za ziemię i nieruchomości. A ty najwyżej będziesz tyrał za michę ryżu, czyli minimalną do usranej śmierci.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Po to są małżeństwa z rozdzielnością majątkową. Jak kobieta jest przeciwna zawarciu takiego, to lampka ostrzegawcza powinna się zapalić, że nie chodzi jej o miłość tylko o kasę.

Odpowiedz
Udostępnij