Najbardziej mnie rozwala że:
"wtedy były inne czasy", "wtedy było inaczej", "wy macie teraz łatwiej"
ale też możesz usłyszeć że:
"ja w twoim wieku miałem już własny dom", "ja się wyprowadziłem od rodziców jak tylko skończyłem szkołę", "jak miałem 25 lat to już sam utrzymywałem rodzinę i jakoś wystarczała nam ta moja jedna wypłata"
@blackhood: I nikt nie zauważa, że te fakty wiążą się ze sobą. Żeby utrzymać armię studentów trzeba więcej pracować, więc praca jest coraz mniej warta. Kiedyś trudniej było skończyć studia, dziś utrzymać się z jednej pensji.
@Glaurung_Uluroki: Nie przesadzałbym. Uczelnie wyższe w Polsce nie są jakoś wybitnie dofinansowane, a już zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie studenckie. Jeśli chodzi o te mało praktyczne kierunki (tzn. po takich niezapewniających ani szczególnej mądrości ani pracy), na których jest pewnie najwięcej studentów, to nie generują one jakichś ogromnych kosztów. Nie ma tam żadnych pracowni, gdzie wykorzystuje się np. jakieś drogie materiały czy urządzenia, to głównie koszty pracy nauczycieli, papieru i książek w bibliotece.
@kubala0304: Nie przesadzam. Już sam fakt, że "studiuje" 3% ludności jest odczuwalny dla gospodarki - to ok. 7% ludzi w wieku produkcyjnym. Do tego ponad 100 tysięcy "nauczycieli", utrzymanie budynków, o czym zapomniałeś, itp.
Najbardziej mnie rozwala że: "wtedy były inne czasy", "wtedy było inaczej", "wy macie teraz łatwiej" ale też możesz usłyszeć że: "ja w twoim wieku miałem już własny dom", "ja się wyprowadziłem od rodziców jak tylko skończyłem szkołę", "jak miałem 25 lat to już sam utrzymywałem rodzinę i jakoś wystarczała nam ta moja jedna wypłata"
Odpowiedz@blackhood: I nikt nie zauważa, że te fakty wiążą się ze sobą. Żeby utrzymać armię studentów trzeba więcej pracować, więc praca jest coraz mniej warta. Kiedyś trudniej było skończyć studia, dziś utrzymać się z jednej pensji.
Odpowiedz@Glaurung_Uluroki: Nie przesadzałbym. Uczelnie wyższe w Polsce nie są jakoś wybitnie dofinansowane, a już zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie studenckie. Jeśli chodzi o te mało praktyczne kierunki (tzn. po takich niezapewniających ani szczególnej mądrości ani pracy), na których jest pewnie najwięcej studentów, to nie generują one jakichś ogromnych kosztów. Nie ma tam żadnych pracowni, gdzie wykorzystuje się np. jakieś drogie materiały czy urządzenia, to głównie koszty pracy nauczycieli, papieru i książek w bibliotece.
Odpowiedz@kubala0304: Nie przesadzam. Już sam fakt, że "studiuje" 3% ludności jest odczuwalny dla gospodarki - to ok. 7% ludzi w wieku produkcyjnym. Do tego ponad 100 tysięcy "nauczycieli", utrzymanie budynków, o czym zapomniałeś, itp.
Odpowiedz