Ale że co tu jest nie tak? Wszystko jest tu tylko kwestią wypłacalności i zdolności kredytowej. Aby dostać kredyt od banku musisz się postarać i kwalifikować. Po drugiej stronie jest wynajem, gdzie wymogi są minimalne, a jak nie płacisz, to wylatujesz na ulicę. Oni wykminili opcję pośrednią, gdzie ktoś może sobie pozwolić na lokum i będzie je spłacać trochę jak w kredycie, a na koniec zapewne otrzyma akt własności. Czyli tak jakby wynajem lokalu z możliwością wykupu po jakimś czasie czy coś w ten deseń. Bardzo prawdopodobne, że ludzie nie będą właścicielami dopóki to spłacają, będzie wyglądać bardziej jak umowa leasingu. Czyli kreatywnie obeszli problemy obu metod.
@Marius: Gdyby to było realizowane przez partię rządzącą, to faktycznie by tak wyszło. Skoro jest to jednak sektor prywatny, to robi się to dla zysku, a więc musi w jakiś sposób być konkurencyjne.
Ale że co tu jest nie tak? Wszystko jest tu tylko kwestią wypłacalności i zdolności kredytowej. Aby dostać kredyt od banku musisz się postarać i kwalifikować. Po drugiej stronie jest wynajem, gdzie wymogi są minimalne, a jak nie płacisz, to wylatujesz na ulicę. Oni wykminili opcję pośrednią, gdzie ktoś może sobie pozwolić na lokum i będzie je spłacać trochę jak w kredycie, a na koniec zapewne otrzyma akt własności. Czyli tak jakby wynajem lokalu z możliwością wykupu po jakimś czasie czy coś w ten deseń. Bardzo prawdopodobne, że ludzie nie będą właścicielami dopóki to spłacają, będzie wyglądać bardziej jak umowa leasingu. Czyli kreatywnie obeszli problemy obu metod.
Odpowiedz@ZONTAR: Połączyli wady obu rozwiązań w jedno.
Odpowiedz@Marius: Gdyby to było realizowane przez partię rządzącą, to faktycznie by tak wyszło. Skoro jest to jednak sektor prywatny, to robi się to dla zysku, a więc musi w jakiś sposób być konkurencyjne.
Odpowiedz