Drzewiej, kiedy w polszy pierwsze hipermarkety byli powstawali, niejednemu chłopkowi-roztropkowi gwiazdka z nieba spadła i okazało się, że ta czerstwa ojcowizna, co na niej kartofel był sobie rósł, nagle za milion złotych sprzedana być może. I to za milion prawdziwych złotych, a nie kaczyńsko-glapińskich produktów złotówkopodobnych. Oj, nie.
Nie dla wszystkich jednak ta kszinka zufala wystarczającą była. Byli i tacy, co chcieli dwie iskierki, a nawet pińć. Piąstkami wygrażali, że nie dadzom, bo buroki muszom kaj posadzić. No i był sobie taki jeden, o zgrozo nie polak nawet, a Ślunzok prawdziwy, który swej miedzy po starzikach dać nie chciał za tyle, co inni brali. Dumał sobie, że jak te Francuzy będą chcieli se wielka hala pizgnąć durch przez cała łąka, to bez niego nie poradzi.
W zaparte szeł nasz gospodarz, w zaparte. Trzimał sie tej swej miedzy, jak pisowiec koryta albo tomitom dzwonków ksiundza proboszcza dobrodzieja. Łoj się trzymał.
Chytre to takie było, że Francuza w końcu zmierziło. I padali mu, że jak niy, to niy! O! Psinco. Mniejszem se zbudujem. No i zbudowali.
Teraz na mapach gogolowych każdy jeden se może sprawdzić, że tu je łoszom, tutaj hamerykański kurczoki, tam dalej jeszcze knajpa z pajacem i inne inkszości z komputrami czy coś tam. A na środeczku jeden jedyny gospodarz se dalej swoja ziemia ma i ma mać. Tera to się na nic nie zda, bo wunskie to, obmierzłe i w ogóle takie przaśne, że nikt nie chce. Nawet że zaraz przy samiuśkiej drodze to nic nie poradzi.
I tak nasz tera dzielny Hanys łypie na somsiodów, co se pobudowali i jeszcze dzieciom podzieli, bo styka im aż nadto. I dumny dyć, że łojcowizny Francuzowi nie doł.
Ale się nie poopalasz. Z drugiej strony podlewać nie trzeba bo trawa i tak nie wyrośnie.
OdpowiedzDźwiękochłonne Bariery Ochronne są? Są! Więc o co chodzi? Nie widzę problemu. LOL
OdpowiedzDrzewiej, kiedy w polszy pierwsze hipermarkety byli powstawali, niejednemu chłopkowi-roztropkowi gwiazdka z nieba spadła i okazało się, że ta czerstwa ojcowizna, co na niej kartofel był sobie rósł, nagle za milion złotych sprzedana być może. I to za milion prawdziwych złotych, a nie kaczyńsko-glapińskich produktów złotówkopodobnych. Oj, nie. Nie dla wszystkich jednak ta kszinka zufala wystarczającą była. Byli i tacy, co chcieli dwie iskierki, a nawet pińć. Piąstkami wygrażali, że nie dadzom, bo buroki muszom kaj posadzić. No i był sobie taki jeden, o zgrozo nie polak nawet, a Ślunzok prawdziwy, który swej miedzy po starzikach dać nie chciał za tyle, co inni brali. Dumał sobie, że jak te Francuzy będą chcieli se wielka hala pizgnąć durch przez cała łąka, to bez niego nie poradzi. W zaparte szeł nasz gospodarz, w zaparte. Trzimał sie tej swej miedzy, jak pisowiec koryta albo tomitom dzwonków ksiundza proboszcza dobrodzieja. Łoj się trzymał. Chytre to takie było, że Francuza w końcu zmierziło. I padali mu, że jak niy, to niy! O! Psinco. Mniejszem se zbudujem. No i zbudowali. Teraz na mapach gogolowych każdy jeden se może sprawdzić, że tu je łoszom, tutaj hamerykański kurczoki, tam dalej jeszcze knajpa z pajacem i inne inkszości z komputrami czy coś tam. A na środeczku jeden jedyny gospodarz se dalej swoja ziemia ma i ma mać. Tera to się na nic nie zda, bo wunskie to, obmierzłe i w ogóle takie przaśne, że nikt nie chce. Nawet że zaraz przy samiuśkiej drodze to nic nie poradzi. I tak nasz tera dzielny Hanys łypie na somsiodów, co se pobudowali i jeszcze dzieciom podzieli, bo styka im aż nadto. I dumny dyć, że łojcowizny Francuzowi nie doł.
OdpowiedzTo chyba źle ?
OdpowiedzMoże i nie pada, ale poza paprotką (no i ofc podlewaniu jej) nic nie wyrośnie.
Odpowiedz