Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

500+

Dodaj nowy komentarz
avatar panisko
0 2

oho, pani madce szara komorka na chwile zadzialala

Odpowiedz
avatar Ashardon
0 2

@panisko: Oho, ktoś nie wie, czym jest trolling.

Odpowiedz
avatar yahoo111
-3 3

Pytanie zadane z fikcyjnego profilu, który podaje się za typową matkę na facebooku, żeby wywołać protesty. Odpowiedź na zadane pytanie: Tak, ale nie twoje, tylko innych... Ktoś zarabiający 4000 zł zapłaci zaliczkę na PIT w wysokości 1008 zł. Miesięczne zarobki netto wyniosą 3056,96 zł, łączne zarobki netto za rok wyniosą 36683,52 zł. Jeśli taka osoba ma dziecko, to odliczenie wynosi 1112,04 zł, czyli dostanie zwrot całości podatku. Dochód rozporządzalny wyniesie 37691,52 zł. Przyjmijmy teraz, że za wynajem mieszkania płaci 1000 zł (VAT 0%, bo wynajmujący nie przekracza 200 000 zł wpływów za wynajem), a miesięcznie na żywność opodatkowaną stawką 5% wydaje 525 zł. W kieszeni zostaje 19391,52 zł. Powiedzmy, że zostanie to w całości wydane na konsumpcję opodatkowaną stawką VAT A. Zapłacony VAT od tych zakupów wyniesie 3626 zł. Doliczając VAT za żywność (300 zł), łączny podatek zapłacony wyniesie 3926 zł. W takim konkretnym wypadku osoba ta otrzyma w postaci 500+ 3626 zł, która została ufundowana z podatków innych osób, nie z własnych. Dotyczy to całości społeczeństwa i całości wydatków państwa i identyczny model obowiązuje na całym świecie. Osoby i przedsiębiorstwa intensywniej korzystające z tego, co zapewnia państwo, a zatem także lepiej zarabiające, w większym stopniu dokładają się w postaci podatków na całość wydatków państwa. Dla najbogatszych, stanowiących 1% społeczeństwa, jest tak wyrobić przekonania ogółu, aby 90% najgorzej zarabiających uwierzyło, że są niewdzięcznikami żerującymi na zdrowym społeczeństwie, a w klasie średniej stanowiącej 9%, przekonanie że są okradani przez to najbiedniejsze 90%. To wszystko podlać sosem aspiracji, że z klasy niskiej można awansować do klasy średniej, a z klasy średniej do klasy wyższej i mechanizm sam się napędza. Społeczeństwo nie tylko nie będzie protestować przeciwko ewidentnie szkodliwym dla większości ustawom, ale wręcz pójdzie do wyborów głosować na partię, która postuluje obniżenie podatków dla najbogatszych. Mokrym snem najbogatszych jest podatek pogłówny wynoszący tyle samo, niezależnie od zarobków podatnika.

Odpowiedz
avatar yahoo111
-1 1

Do wyznawców korwinizmu w sprawie podatku pogłównego: Przy obecnych wydatkach na wojsko, policję i sądy wynosiłby około 3000 zł na mieszkańca, co jest śmieszną kwotą dla najbogatszych, odczuwalną dla klasy średniej i praktycznie niemożliwą do wypełnienia dla większości społeczeństwa, biorąc pod uwagę, że oznaczałoby to konieczność płacenia z własnej kieszeni za leczenie, edukację dzieci, infrastrukturę miejską, oszczędzanie na emeryturę czy niezdolność do pracy zarobkowej, na urlopy (koniec płatnych urlopów), czy łożenie na emerytury niepracujących członków rodziny (koniec ZUS-u, więc koniec świadczeń). Miesięczne wydatki na zdrowie dla rodziny 4-osobowej wyniosłyby minimum 1000 zł. Infrastruktura sama się nie zrobi, roczne wydatki gmin na samą infrastrukturę drogową to około 4000 zł na mieszkańca, więc liczmy miesięcznie 1300 zł. Miesięczna subwencja na ucznia to 580 zł, ale gminy i powiaty przestałyby dopłacać do szkół, więc subwencja wzrosłaby 50-100%, więc przy dwójce dzieci byłoby to co najmniej 1600 zł. Ale to nie koniec, bo miasta wydawały też pieniądze na modernizację i rozbudowę infrastruktury oświatowej i sportowej, około 2500 zł na mieszkańca rocznie, więc mamy tutaj dodatkowe 800 zł miesięcznie u 4-osobowej rodziny. A to nie koniec wydatków, bo wziąłem tylko te, które przyszły mi na myśl w pierwszej kolejności. Przy takiej strukturze wydatków, 4-osobowa rodzina musiałaby wydać co najmniej jakieś 4500 zł na usługi, które do tej pory były płacone z podatków. No i jest ten podatek pogłówny. Dla czteroosobowej rodziny byłoby to rocznie 12000 zł, więc miesięcznie 1000 zł. Oczywiście transport publiczny przestaje istnieć, bo nie funkcjonuje bez dopłat gminnych. Albo wszyscy by się na niego złożyli (niezależnie od tego, ile sami korzystają), albo byłby to koniec transportu publicznego. Czyli praktycznie na pewno przestałby istnieć, więc dochodzi konieczność odwożenia dzieci do szkoły. Wypadałoby odłożyć 25% zarobków na emeryturę. No i wesprzeć niepracujących rodziców i dziadków, ale to każdy musi sam ocenić. Średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw to blisko 6600 zł brutto. Powiedzmy, że to mediana (choć oczywiście nie jest). Połowa społeczeństwa miałaby więc jakieś 13 200 zł miesięcznie. Po odliczeniu oszczędności na emeryturę zostaje 10 000 zł. Po odjęciu 5500 zł zostaje 4500 zł na wydatki. A tyle pieniędzy do rozporządzenia (lub więcej) będzie mieć tylko połowa społeczeństwa. Reszta będzie mieć mniej. Do opłacenia będą media, które znajdą się w prywatnych rękach realnych monopolistów, nad którymi nie będzie realnej kontroli ze strony państwa, którzy nie będą mieć żadnej konkurencji, a którzy będą chcieli szybko odzyskać pieniądze zainwestowane w wykupioną spółkę. Do opłacenia będą koszty najmu lokalu, które w dół nie pójdą. Do opłacenia będzie żywność, która będzie kosztować mniej o kilka procent, bo nie będzie VAT (przepraszam, żartuję, będzie kosztować tyle samo, bo dlaczego by nie?). Ktoś wspomniał, że gdyby do władzy doszedł Korwin, to mielibyśmy najpierw chaos, a potem 10-procentowy wzrost gospodarczy. Tylko te 10% odbiłoby się na wszystkim, bo każdy by chciał z niego uszczknąć coś dla siebie. Ja bym chciał podwyżkę 10%, ale też każdy inny pracownik, więc wszystkie usługi podrożałyby o 10%. Zapomniałem jeszcze o tym, że przecież jesteśmy w UE. Roczna składka to 6,5 mld €. Niby niewiele, bo tylko jakieś 70 zł miesięcznie na mieszkańca, ale trzeba pamiętać, że w zamian nic byśmy nie mieli, bo nie byłoby podmiotu, który byłoby stać na uzyskanie funduszy unijnych (samorządy przestają istnieć, więc nie ma jak zbierać pieniędzy do wspólnej kasy). A, no i oczywiście zapomniałem jeszcze o tym, że dług publiczny pozostaje do spłacenia (zarówno centralny, jak i lokalny). W sumie można by go uregulować oddając wierzycielom spółki skarbu państwa, czy lokalne spółki samorządowe.

Odpowiedz
avatar kretyniusz
0 0

Miał być żart, a wyszła prawda... tylko nie "bankomat w KPRM", a "drukarka u Glapy".

Odpowiedz
Udostępnij