Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Pomyłka

Dodaj nowy komentarz
avatar eswu3
0 2

Jeżeli faktycznie ma pozwolenie i wybudował zgodnie z pozwoleniem to sprawa nie jest taka jednoznaczna jak by się wydawało.

Odpowiedz
avatar wroblitz
2 4

@eswu3: Klasyka spod znaku 231 Kc. Jeżeli istotnie stan faktyczny jest taki, jak przedstawia go autor, a w kwestii samego pozwolenia na budowę wszystko odbyło się lege artis, to raczej zastosowanie będzie miał jego §1, albowiem ciężko o bardziej dobitny przykład dobrej wiary, aniżeli tytuł prawny do danego gruntu, o którym mówi pkt. 11 art. 3 Prawa budowlanego, wyjaśniając co stanowi "prawo do dysponowania nieruchomością na cele budowlane", które wszak musiało zostać złożone w urzędzie w toku ubiegania się o pozwolenie. Wówczas - w myśl przytoczonego na wstępie przepisu - może on żądać przeniesienia na niego własności zajętej na ten cel działki (oczywiście za wynagrodzeniem i przy spełnieniu warunku, że wartość wzniesionego budynku znacząco przewyższa wartość działki, co skądinąd może być trudne w sytuacji, w której wszystkie koszty poniesione w toku jego wznoszenia, sięgnęły 170 "tyśęcy" zł - a więc wartość samego budynku jest mniejsza). Niemniej jednak należy mieć na uwadze, że znajdujemy się w internecie, gdzie 99% tego typu historii jest wyssanych z palca i publikowanych celem zdobycia atencji, bądź też wywołania gównoburzy. Mnie zaś osobiście skrajnie nieżyciowym wydaje się uzyskanie pozwolenia na wzniesienie domu w jakimś konkretnym miejscu (na działce, której tytuł własności się wykazało), a następnie postawienie go na działce należącej do sąsiada.

Odpowiedz
avatar yahoo111
0 0

Oprócz tego, co napisali @eswu3 i @wroblitz, jest jeszcze istotna kwestia: Sąsiad chce dokonać rozbiórki. Jeśli autor posta dostał pozwolenie na budowę na swojej działce, a zbudował na działce sąsiada, to dom jest samowolą budowlaną i sąsiad wcale ze wzniesionego stanu surowego nie zamierza skorzystać. Trochę trudno uwierzyć w możliwość, że autor jest pierwszym budującym w okolicy, gdzie nie ma żadnych punktów orientacyjnych (np. hektary zupełnie płaskich gruntów ornych), a jednocześnie zostały wytyczone działki. Zakładając, że tak jednak jest, to po pierwsze należałoby wykazać, kto jest odpowiedzialny i kto popełnił pierwszy błąd. CZy: 1. Geodeta źle wytyczył granice działki autora i w rzeczywistości wytyczył granice działki sąsiada? 2. Geodeta wytyczył obrys budynku na działce sąsiada zamiast działki autora? 3. Ktoś przyszedł między geodetą a wbiciem pierwszych łopat i złośliwie przestawił słupki? 4. W okolicy zostały wytyczone wszystkie działki, dlatego słupki są wszędzie, a pierwszy błąd popełnił zakład energetyczny podłączając prąd budowlany na działce sąsiada zamiast działki autora? 5. Ten, kto zaczął pierwsze prace ziemne zrobił wykop pod fundamenty na działce sąsiada zamiast poprawnie na działce autora? Ostatecznie obciążony powinien być ten podmiot, który popełnił pierwszy błąd, za którym poszły pozostał, i to ten podmiot powinien przywrócić stan pierwotny, albo zadbać o satysfakcjonujące dla wszystkich rozwiązanie prawne. Sprawa wcale nie jest tak jasna i jednoznaczna i w sytuacji, gdy wszystkie działki są zasadniczo jednakowe (mają porównywalne położenie, powierzchnie, regularne kształty granic, ukształtowanie terenu) i wszystkie są pozbawione obciążeń prawnych (albo obciążone w równym stopniu), to teoretycznie chyba nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w myśl art. 5 KC np. zamienić własność działek i zalegalizować budowę? Przy zastrzeżeniu, że wiązać się to będzie także z regulacją granic, aby żadna ze stron nie straciła np. powierzchni działki, oraz że kosztami postępowania (sąd, geodeta i notariusz) obciążony będzie podmiot, który pierwszy popełnił błąd?

Odpowiedz
Udostępnij