@kajus44: A co powiesz na tę egoistyczną roszczeniową hipokrytkę?
Najwidoczniej dla różowej ważniejsza najebka z ziomkami z openspace, niż budowanie związku z niebieskim.
A nie mogłeś najpierw zapytać dziewczyny, czy przeniesienie kolacji na sobotę rozwiąże problem, tylko sam podjąłeś decyzję za nią i ją jedynie poinformowałeś o nowym terminie? W dodatku nie potrafisz zrozumieć, że dziewczyna chce spędzić czas z ludźmi z pracy w luźniejszej atmosferze: 8h spędzone razem w pracy to co innego niż wspólna impreza. To miło że rodzice zaprosili was wspólnie na tę kolację, ale skoro ona nie chce, to dlaczego ją zmuszasz? Widzę tutaj sporo problemów komunikacyjnych i braku zrozumienia - większość po Twojej stronie, drogi Autorze.
@daroc: Nie jestem OPem, ale jak ja to widzę:
Przeniesienie kolacji na sobotę rozwiązało jeden problem, ale dziewczyna znalazła kolejny.
Nadal może spędzić czas ze znajomymi, ale powinna zachować tyle umiaru w zachlewaniu pały, żeby móc też spędzić czas z potencjalnymi teściami.
Skoro ona jest "zmuszana" do wspierania relacji faceta z jego rodzicami, to słabo wróżę temu związkowi.
Problemy w komunikacji są zawsze z obu stron, a nie tylko z jednej.
Dziewczyna też mogła od razu zapowiedzieć, że taka integracja oznacza, że całą sobotę będzie zdychać (tak jakby był przymus picia).
Ewidentnie każde z obu ciągnie w swoją stronę, pytanie: które z nich jest bliżej a które dalej od centrum.
@Marius: nie rozwiązało żadnego problemu. Problemem jest nakładanie się imprez, i po przeniesieniu dalej się nakładają.
U mnie w firmie coroczna integracja kończy się pomiędzy godziną 4 a 7 rano. Konieczność odpoczywania cały dzień po takim wydarzeniu nie bierze się nawet tyle z upiciem, co po prostu ze zmęczeniem. Skoro zależało jej na uczestnictwie w tej imprezie, to pewnie nie chciałaby ciągle tylko patrzeć na zegarek i wychodzić w połowie. Facet wiedział, że zależy jej na tej imprezie, więc mógł dogadać jaki alternatywny termin by jej pasował, a nie przenosić bez ustalania niczego.
Ja słabo widzę związek, w którym facet traktuje kobietę jak swoją własność, której czasem może zarządzać samodzielnie i decydować co kiedy ma robić.
@daroc: Skąd ta insynuacja, że on za nią zdecydował?
Jeśli ktoś samemu decydować o swoim czasie, zamiast decydować wspólnie, to nie powinien się pchać w związek.
Wiele par staje kilka razy przed wyborem: do kogo w tym roku na święta, urodziny szwagra czy weekend ze znajomymi, chrzciny u kuzyna czy firmowa integracja.
Trzeba ważyć, która impreza jest ważniejsza. Nie tylko dla nas (dla nas razem, a nie dla nas osobno), ale też jak ważna jest nasza obecność dla gospodarza i dla innych gości.
@Marius: O, stąd: "Dzwoniłem już do taty czy nie możemy kolacji przesunąć, powiedział że nie ma problemu i jak o tym powiedziałem dziewczynie to znowu problem".
No nie wiem, wg mnie proces powinien wyglądać tak: dostaję termin obiadu, mówię o tym drugiej osobie, nie pasuje jej, to pytam jaki by pasował i wtedy idę do rodziców z propozycją czy można przesunąć. A autor zrobił tak: skoro dziewczynie nie pasował termin, to ustalił nowy termin bez ustalenia z nią i uważał że skoro dla niej przesunął to teraz już na pewno musi jej pasować. No nie.
@daroc: Problemem jest raczej traktowanie partnera jako przedłużenie samego siebie. Trudno powiedzieć, jak wyglądała komunikacja z jej strony, bo i to często bywa źle komunikowane. Chociażby dziewczyna mogła nie chcieć być nieuprzejmą i zamiast powiedzieć "nie chcę iść z twoimi starymi na kolację", to wykorzystała imprezę jako wymówkę. On dzielnie problem "rozwiązał" nie rozumiejąc, że to tylko wymówka. Wtedy wina by była po obu stronach.
Ja tam mam jakieś dziwne podejście, bo uważam własny czas za własny, a każdą wspólną czynność za opcję, którą trzeba razem uzgodnić. On chce ją zabrać na kolację z rodzicami, więc powinien zapytać ją czy chce i ewentualnie na jakich warunkach jej to odpowiada. Jak nie ten termin, to zapytać o inny lub o propozycje. No ale ja mam uczulenie na stawianie partnerów przed faktem dokonanym typu "idziemy dzisiaj do X". Wtedy albo musisz posłusznie rezygnować ze swoich planów, albo żyjesz w ciągłych konfliktach. Po to człowiek ma gębę aby to uzgodnić zanim się do czegoś zobliguje.
Widocznie relacja z przyszłymi teściami nie jest wcale fajna.
To rocznica ślubu JEGO rodziców, na co ona tam? Nie są małżeństwem, więc moim zdaniem jej obecność nie jest jakaś obowiązkowa. Miło, że zaprosili, ale jak to ze związkami bywa, nie wszystkie kończą się wspólnym życiem, więc jak spędzą rocznice bez dziewczyny syna, to nic się nie stanie.
@Vania: Tylko po co żyć w związku, jak się woli spędzać czas osobno?
Czasami, sporadycznie, można. Ludzie w związku to nie bliźniaki syjamskie, ale rodzinnie obchodzone okazje to raczej wysoko powinny być hierarchii imprez.
@Marius: czekaj, a kto powiedział, że ona nie chce z nim czasu spędzać? Nie chce z jego rodzicami, a to zupełnie inna sprawa.
Swoją drogą chyba nie zrozumie ten, kto nie musi męczyć się z toksycznymi teściami :P
Na moje to ona ma w pracy zastępczego bolca. Na imprezie integracyjnej z nim, w sobotę pewnie też chciałaby w czasie gdy jej pantofel będzie z mamą i tatą wpier.alał rosół.
Przy takich "kłótniach" to tu się na gówniaka nie zanosi.
Odpowiedz@Mat75: Przy takim maminsynku też chyba nie.
Odpowiedz@kajus44: A co powiesz na tę egoistyczną roszczeniową hipokrytkę? Najwidoczniej dla różowej ważniejsza najebka z ziomkami z openspace, niż budowanie związku z niebieskim.
OdpowiedzA nie mogłeś najpierw zapytać dziewczyny, czy przeniesienie kolacji na sobotę rozwiąże problem, tylko sam podjąłeś decyzję za nią i ją jedynie poinformowałeś o nowym terminie? W dodatku nie potrafisz zrozumieć, że dziewczyna chce spędzić czas z ludźmi z pracy w luźniejszej atmosferze: 8h spędzone razem w pracy to co innego niż wspólna impreza. To miło że rodzice zaprosili was wspólnie na tę kolację, ale skoro ona nie chce, to dlaczego ją zmuszasz? Widzę tutaj sporo problemów komunikacyjnych i braku zrozumienia - większość po Twojej stronie, drogi Autorze.
Odpowiedz@daroc: Nie jestem OPem, ale jak ja to widzę: Przeniesienie kolacji na sobotę rozwiązało jeden problem, ale dziewczyna znalazła kolejny. Nadal może spędzić czas ze znajomymi, ale powinna zachować tyle umiaru w zachlewaniu pały, żeby móc też spędzić czas z potencjalnymi teściami. Skoro ona jest "zmuszana" do wspierania relacji faceta z jego rodzicami, to słabo wróżę temu związkowi. Problemy w komunikacji są zawsze z obu stron, a nie tylko z jednej. Dziewczyna też mogła od razu zapowiedzieć, że taka integracja oznacza, że całą sobotę będzie zdychać (tak jakby był przymus picia). Ewidentnie każde z obu ciągnie w swoją stronę, pytanie: które z nich jest bliżej a które dalej od centrum.
Odpowiedz@Marius: nie rozwiązało żadnego problemu. Problemem jest nakładanie się imprez, i po przeniesieniu dalej się nakładają. U mnie w firmie coroczna integracja kończy się pomiędzy godziną 4 a 7 rano. Konieczność odpoczywania cały dzień po takim wydarzeniu nie bierze się nawet tyle z upiciem, co po prostu ze zmęczeniem. Skoro zależało jej na uczestnictwie w tej imprezie, to pewnie nie chciałaby ciągle tylko patrzeć na zegarek i wychodzić w połowie. Facet wiedział, że zależy jej na tej imprezie, więc mógł dogadać jaki alternatywny termin by jej pasował, a nie przenosić bez ustalania niczego. Ja słabo widzę związek, w którym facet traktuje kobietę jak swoją własność, której czasem może zarządzać samodzielnie i decydować co kiedy ma robić.
Odpowiedz@daroc: Skąd ta insynuacja, że on za nią zdecydował? Jeśli ktoś samemu decydować o swoim czasie, zamiast decydować wspólnie, to nie powinien się pchać w związek. Wiele par staje kilka razy przed wyborem: do kogo w tym roku na święta, urodziny szwagra czy weekend ze znajomymi, chrzciny u kuzyna czy firmowa integracja. Trzeba ważyć, która impreza jest ważniejsza. Nie tylko dla nas (dla nas razem, a nie dla nas osobno), ale też jak ważna jest nasza obecność dla gospodarza i dla innych gości.
Odpowiedz@Marius: O, stąd: "Dzwoniłem już do taty czy nie możemy kolacji przesunąć, powiedział że nie ma problemu i jak o tym powiedziałem dziewczynie to znowu problem". No nie wiem, wg mnie proces powinien wyglądać tak: dostaję termin obiadu, mówię o tym drugiej osobie, nie pasuje jej, to pytam jaki by pasował i wtedy idę do rodziców z propozycją czy można przesunąć. A autor zrobił tak: skoro dziewczynie nie pasował termin, to ustalił nowy termin bez ustalenia z nią i uważał że skoro dla niej przesunął to teraz już na pewno musi jej pasować. No nie.
Odpowiedz@daroc: Problemem jest raczej traktowanie partnera jako przedłużenie samego siebie. Trudno powiedzieć, jak wyglądała komunikacja z jej strony, bo i to często bywa źle komunikowane. Chociażby dziewczyna mogła nie chcieć być nieuprzejmą i zamiast powiedzieć "nie chcę iść z twoimi starymi na kolację", to wykorzystała imprezę jako wymówkę. On dzielnie problem "rozwiązał" nie rozumiejąc, że to tylko wymówka. Wtedy wina by była po obu stronach. Ja tam mam jakieś dziwne podejście, bo uważam własny czas za własny, a każdą wspólną czynność za opcję, którą trzeba razem uzgodnić. On chce ją zabrać na kolację z rodzicami, więc powinien zapytać ją czy chce i ewentualnie na jakich warunkach jej to odpowiada. Jak nie ten termin, to zapytać o inny lub o propozycje. No ale ja mam uczulenie na stawianie partnerów przed faktem dokonanym typu "idziemy dzisiaj do X". Wtedy albo musisz posłusznie rezygnować ze swoich planów, albo żyjesz w ciągłych konfliktach. Po to człowiek ma gębę aby to uzgodnić zanim się do czegoś zobliguje.
Odpowiedz@ZONTAR: i to jest moim zdaniem dobre podejście.
OdpowiedzWidocznie relacja z przyszłymi teściami nie jest wcale fajna. To rocznica ślubu JEGO rodziców, na co ona tam? Nie są małżeństwem, więc moim zdaniem jej obecność nie jest jakaś obowiązkowa. Miło, że zaprosili, ale jak to ze związkami bywa, nie wszystkie kończą się wspólnym życiem, więc jak spędzą rocznice bez dziewczyny syna, to nic się nie stanie.
Odpowiedz@Vania: Tylko po co żyć w związku, jak się woli spędzać czas osobno? Czasami, sporadycznie, można. Ludzie w związku to nie bliźniaki syjamskie, ale rodzinnie obchodzone okazje to raczej wysoko powinny być hierarchii imprez.
Odpowiedz@Marius: czekaj, a kto powiedział, że ona nie chce z nim czasu spędzać? Nie chce z jego rodzicami, a to zupełnie inna sprawa. Swoją drogą chyba nie zrozumie ten, kto nie musi męczyć się z toksycznymi teściami :P
OdpowiedzOna chyba pracuje w tym samym korpo co ja.
OdpowiedzNa moje to ona ma w pracy zastępczego bolca. Na imprezie integracyjnej z nim, w sobotę pewnie też chciałaby w czasie gdy jej pantofel będzie z mamą i tatą wpier.alał rosół.
Odpowiedz