Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Pozew

Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ashardon
-1 5

Nie myślcie tylko, że to, co zostało tu napisane, jest żartem. Baby, to największe zło, jakie łazi po tym świecie. Kto je dobrze pozna, ten nigdy zdania o nich nie zmieni.

Odpowiedz
avatar ChiKenn
2 4

@Ashardon: źle szukasz, ewentualnie sam nie masz za wiele do zaoferowania, więc dostajesz od życia co dostajesz

Odpowiedz
avatar mcmint
1 3

@Ashardon: Baby są jak wzmacniacz emocji: wkładasz miłość i zaufanie, dostajesz je wzmocnione po dziesięciokroć. I tak samo w drugą stronę: wkładasz zdradę i obojętność, dostajesz z powrotem po dziesięciokroć. Plot twist: często nie wiesz, kto już co nakładł przed tobą, i to zaczynając od rodziców, więc nawet jako jej pierwszy facet możesz się nieźle zdziwić.

Odpowiedz
avatar roman02
2 4

Przecież to ona jest tu poszkodowana, monsz jej nie doceniał i musiała szukać pocieszenia u innego. Ja tu widzę jednostronną winę męża, chyba że ślepy jestem xD

Odpowiedz
avatar wroblitz
0 2

Wbrew pozorom nie jest to aż tak beznadziejna sytuacja, a nawet daje pewne szanse na to dalsze utrzymywanie (acz raczej drogą nieformalną). Generalnie można by zacząć od zachęcenia męża do zrezygnowania jednak z tego orzekania o winie (wyłącznej, co warto dodać, bo samo orzeczenie o winie (skądinąd możliwe do orzeczenia w stosunku do obojga małżonków) na niewiele się zdaje, a konkretnie ma znaczenie wyłącznie w kontekście §3 art. 60 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, tj. w odniesieniu do terminu 5 lat, do jakiego, w jego braku, może maksymalnie trwać obowiązek alimentacyjny wobec współmałżonka), bo przy braku orzekania o wyłącznej winie, dogadaniu się w kwestii alimentów na dziecko oraz zabraniu na rozprawę planu wychowawczego, można rozwód załatwić na jednej rozprawie, na którą przyjdzie poczekać jakieś 3 miesiące - sąd wówczas pełni wyłączenie rolę przyklepującego wspólnie ustalone warunki. W przypadku orzekania o wyłącznej winie idziemy na noże i wchodzimy w proces kontradyktoryjny, w którym strona powodowa będzie próbowała dowieść wyłącznej winy pozwanego (zadanie na ogół o wiele trudniejsze), zaś pozwany będzie się przed tym bronił ze wszystkich sił, tj. poczynając od powoływania dowodów na brak wyłącznej winy (a więc wyciągając też działa i wszystkie brudy, jakie za uszami ma powód), przez dowody na to, że nie nastąpił zupełny i trwały rozkład pożycia, a na dowodzeniu tego, że - kluczowe w tych sprawach jako rzecze art. 56 §2 KRiO, dobro małoletniego dziecka (a z takim mamy do czynienia w tym przypadku) ucierpi na orzeczeniu rozwodu. Do tego dochodzą nam świadkowie, których może być całkiem sporo, a i z ich dyspozycyjnością może być różnie, bo dziwnym zrządzeniem losu ci powołani przez pozwaną, mogą się rozchorowywać przed terminem rozprawy, więc finalnie może to wszystko potrwać nawet ze 2-3 lata, bez gwarancji, że skończy się happy endem w postaci orzeczenia wyłącznej winy małżonki. W dalszej kolejności można by wytłumaczyć mężowi, że nawet jak uzyska to upragnione i okupione dość dużym kosztem (zarówno czasowym, jak i finansowym oraz zdrowotnym) orzeczenie o wyłącznej winie, to na niewiele mu się ono zda, albowiem skorzystanie z tej karty wymaga rozdania kart przez los w postaci istotnego pogorszenia sytuacji materialnej (z naciskiem na "istotnego"), a jest duża szansa na to, że przy tak małym dziecku żona nie pracowała, zajmując się nim, więc raczej do budżetu się nie dorzucała, toteż trudno będzie dowieść tego istotnego pogorszenia się sytuacji materialnej, a wręcz fakt, że mężowi odpadnie jedna gęba do wykarmienia, można wręcz uznać za korzyść w tej materii. Do tego warto jeszcze wspomnieć, że samo orzeczenie o winie nijak ma się do podziału majątku wspólnego (albowiem owa wspólność nijak ma się do zachowania któregokolwiek ze współwłaścicieli - analogicznie, jeżeli jesteś współwłaścicielem samochodu ze swoim bratem, to fakt, że przeleciałeś mu żonę nie sprawia, że ten nagle staje się samodzielnym właścicielem auta). Inna kwestia, że jeżeli intercyza została podpisana przed zawarciem związku małżeńskiego, to w ogóle nie będziemy tu mieli do czynienia z żadnym majątkiem wspólnym (a raczej dowodzeniem tego czyje co jest - kto co kupił). Na koniec powrót do zapowiedzianego fortelu pozwalającego na dalsze utrzymywanie się z kasy męża. Fakt posiadania piersi jest praktycznie gwarantem, że dziecko (zwłaszcza tak małe) zostanie przy matce, a to oznacza, że alimenty na nie będzie płacił mąż. Wystarczy zatem wykazać, że koszt utrzymania dziecka wynosi tyle, ile w istocie wynosi koszt utrzymania siebie i dziecka i voilá - jesteśmy nadal utrzymywani przez męża.

Odpowiedz
avatar mcmint
2 2

@wroblitz: Ave Satan! Znaczy, tfu, dobra robota, mecenasie!

Odpowiedz
avatar wroblitz
0 0

@mcmint: Wydaje mi się, że oba te epitety da się pogodzić kinematograficznym "Adwokat diabła" (czy też w tym wypadku "diablicy"), więc nie ma potrzeby tfufać na monitor / smartfona. Samo rozwiązanie zaś wydaje się być bardzo fair... zwłaszcza jeżeli autorka postu ma na imię Lucy (jako wyznawca Szatana zapewne załapiesz połączenie "Lucy" z "fair").

Odpowiedz
Udostępnij