Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Gość z Krakowa miał szczęście

Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar FrozenMind
-5 9

Zapewne nie wyjeżdżał z trawnika między jezdniami i potem po kolizji nie uciekł z miejsca zdarzenia z ofiarami. Pewnie też nie miał telefonu w ręce, kiedy to robił. No ale wybielajmy, bo w konsekwencji pirat nie żyje.

Odpowiedz
avatar wroblitz
6 6

@FrozenMind: Jakkolwiek daleki jestem od rozgrzeszania tego gościa, tak jednak z całą pewnością nie "wyjeżdżał on z trawnika", bo poruszał się pieszo. Nie uciekł też "po kolizji", albowiem to zdarzenie nie było kolizją (a wypadkiem). Przede wszystkim zaś musisz wiedzieć, że na mocy art. 178 Kk, ucieczka z miejsca wypadku drogowego jest okolicznością podwyższającą górną granicę kary (o połowę) jedynie w odniesieniu do skazanego za niego sprawcy (a tu dyskusyjnym jest samo przyczynienie się do niego, nie mówiąc już o wyroku skazującym, czy nawet postawieniu zarzutów. To już raczej bardziej zasadnym byłoby stawianie zarzutu z art. 162 § 1 Kk, tj. nieudzielenie pomocy człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - a i to jedynie przy założeniu, że kierowca nie zginął na miejscu i przy wykazaniu przez oskarżyciela, że pieszy musiał mieć świadomość lub przynajmniej uzasadnione podstawy by uważać, że kierowca - chwilę po minięciu go - znajdował się w takim stanie).

Odpowiedz
avatar FrozenMind
-3 3

@wroblitz: Nie rozpisywałem w detalu, a pisałem o szukaniu analogii w wypadku z Warszawy, w którym ktoś wyjeżdżał przepisowo z miejsca, w którym był spodziewany. Inaczej było w przypadku z Krakowa - pieszy znalazł się w miejscu, w którym nie miał prawa być. To tak już ciągnąć czepiając się wszystkiego, czego można - definicja prawna kolizji (drogowej), gdzie ją znajdę? Więc jest przyjęte zwyczajowo, zamiast ze słownika języka polskiego. Zakładam więc, że inaczej niż w branży drogowej (ruch kolizyjny) czy w fizyce (kolizja ciał). Nie będę tego jednak podważał, bo wiem jak istotne jest stosowanie interpretacji definicji prawnie niezdefiniowanych. Tak jak w mojej branży należy znać przepisy powiatowe, to jest przepisy ogólnopolskie ale interpretowane odmiennie (sprzecznie) w zależności od konkretnego powiatu i wymagane od petenta. Ja osobiście jednak czekam, jak ten przypadek zostanie ostatecznie osądzony.

Odpowiedz
avatar wroblitz
1 1

@FrozenMind: Definicję kolizji niejako znajdziesz w art. 177 Kk, który mówi o "spowodowaniu wypadku", a więc zdarzenia w ruchu lądowym (ale także wodnym i powietrznym), w którym inna osoba odniosła obrażenia skutkujące rozstrojem zdrowia trwającym dłużej niż 7 dni. A zatem - per analogiam - zdarzenie, które powoduje mniejszy rozstrój zdrowia (w tym również żaden, a więc jedynie straty materialne) jest kolizją. Jeśli idzie zaś o samą odpowiedzialność pieszego, to również jestem zdania, że powinna ona zostać oceniona przez sąd.

Odpowiedz
avatar ZONTAR
1 1

@wroblitz Sęk w tym, że w takiej sytuacji trudno jednoznacznie powiązać wydarzenia. Jak prawie doszło do kolizji, to nadal do niej nie doszło, a więc olewając temat nic złego nie robisz. Jeśli ktoś miał wypadek niewiele dalej, to jest to już kwestia osobistej oceny, czy te dwa wydarzenia mają ze sobą związek. Oczywiście gość mógł zostać świadkiem, ale jeśli nie chciał się angażować i nie uznał swojej obecności za istotną, to trudno mu coś zarzucić. Jeśli chodzi o wtargnięcie, to kwestia zazwyczaj powinna być ustalana przez sąd, jednak można tu zastosować uproszczenie. Jeśli wchodząc na pasy czy włączając się do ruchu poprawnie zachowująca się osoba by nie uniknęła zdarzenia, to jesteś niewinny. To się tyczy wielu sytuacji. Jak masz pierwszeństwo i w kogoś przywalisz, to ocenia się możliwości zauważenia i uniknięcia kolizji. Dzięki temu nie możesz ot tak wejść w każdego, kto przed chwilą włączył się do ruchu zwalając na wymuszenie. Limity prędkości głównie mają za zadanie określić to, czego możemy się spodziewać i dzięki nim w mieście oczekujesz samochodów jadących te 50 VAT, a nie 150.

Odpowiedz
avatar FrozenMind
0 0

@wroblitz: Tak tylko jedną rzecz dodam - mimo tego, co niektórym się wydaje osobiście uważam, że nie będzie wystarczających dowodów by uzasadnić wpływ pieszego na przebieg zdarzenia i de facto z takiej osobistej opinii wychodziłem pisząc też wcześniejsze komentarze w innych wątkach. Z mojej perspektywy istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że jednak pieszy mógł mieć wpływ na kierunek jazdy, gdzie ostatecznie skutkowało to dość wysoką śmiertelnością (a dokładniej specyficzny sposób dachowania). Zakładam więc, że ostatecznie będzie to wzięte pod uwagę i obliczone, czy te zachowanie wpłynęło na śmierć choć jednej z osób. Mimo tego czepiam się na publiczną reakcję, gdzie w tak upublicznionym wypadku internauci śmieją się z tego, że osoba pieszego jest poszukiwana (jako świadek). Na nagraniu widać jednak dość istotne łamanie zasad bezpieczeństwa w ruchu. W konsekwencji tych opinii i braku reakcji jest przyzwolenie lub nawet w pewnym sensie gloryfikacja takiego zachowania (jako likwidację potencjalnego "zabójcy"). Ostatecznie to może mieć konsekwencje, ponieważ uczy, że takie zachowania pozostają bezkarne i są wręcz bronione.

Odpowiedz
avatar wroblitz
0 0

@FrozenMind: Jak być może jeszcze pamiętasz (a między innymi odpowiadałeś wówczas na mój komentarz, więc mam nadzieję, że tak) to pod poprzednim mistrzem na ten temat stałem po tej samej stronie barykady, co Ty - i tak jak napisałem powyżej, uważam, że sąd (z pomocą biegłych z zakresu wypadków drogowych) powinien przebadać wpływ tego pieszego na całe zdarzenie. I jakkolwiek tym razem piszemy o czymś innym (a przynajmniej czegoś innego dotyczyła moja odpowiedź na Twój komentarz), tak jednak skoro mamy wywoływać ducha sprawstwa, to napiszę jedynynie, że mnie w sumie w tym nagraniu najbardziej zastanawia, to skręcenie kół w stronę pieszego, nie zaś w przeciwną, po jego (ewentualnym) zauważeniu. No ale nie chcę na nowo wszczynać dyskusji na ten temat, również dlatego, że ocenianie tego wyłącznie przez laików (jakimi jesteśmy) i jedynie w oparciu o dostępne w sieci nagranie, nie ma większego sensu.

Odpowiedz
avatar Rodzio
1 1

@FrozenMind: pieszy nie miał prawa się tam znaleźć, podobnie jak kierujący - powinien wrócić taksówką i nie wsiadać za kółko. Mam świadomość, że nie uważasz go za niewinnego, ale gonienie 150 po pijaku przez miasto nie powinno być przemilczane. I szczerze mówiąc, w tej sytuacji, nie wiem czy to oddalenie się pieszego nie było najlepszą decyzją w jego życiu, jak miał szczęście i był na tyle pijany żeby tego nie pamiętać to tym bardziej - mam wrażenie, że w tym kraju zostałby kozłem ofiarnym. Nie chcę usprawiedliwiać takiego czegoś, jednak pomimo takiego zachowania (wejście na jezdnie + oddalenie się) to jego brak w tym miejscu moim zdaniem by nic nie zmienił. Duża prędkość, alkohol, dużo koni pod maską i ponoć nieustannie założone slicki torowe - takie połączenie musiało się w końcu źle skończyć.

Odpowiedz
avatar FrozenMind
1 1

@Rodzio: "pieszy nie miał prawa się tam znaleźć" to akurat odnosi się do stopniowania kary lub jej uznawania, a nie jest moim subiektywnym tekstem. Kierowca miał prawo się tam znaleźć, jakby był trzeźwy. Pieszy jakby był trzeźwy to nadal nie mógłby się tam znaleźć. Oczywiście na siłę wszystko można naciągnąć w jedną czy drugą stronę. Co do gonienia 150 po mieście, to chyba ładnie zobrazował konsekwencje i karę, jaką można za to otrzymać - karę śmierci. I szczerze jeśli zagłębiać się w stronę kierowcy, to jest tam większy wątek niż szybka jazda po pijaku przez miasto - oddawanie kluczyków, wątek celebryty, brak karalności. Mówimy co prawda o dorosłej osobie, ale stereotypowe pytania brzmią: gdzie byli rodzice oraz gdzie była policja. W dużych miastach jest ciągle niekończący się wątek o nielegalnych wyścigach. Karę dostają "wszyscy", bo jest w postaci sygnalizacji świetlnej działającej całą dobę (Gdańsk). Osobiście wolałbym jednak karanie sprawców. Więc pojawia się pytanie, czy ten wypadek coś zmienił (pod kątem prewencji)? Patrząc po zdjęciu z miniaturą samochodu na grobie uważam, że jednak nie.

Odpowiedz
avatar Rodzio
1 1

@FrozenMind: no właśnie tu jest problem, że raczej nie, a szukanie winy całej sytuacji w pieszym (ogólnie, w internecie) sprawia, że odsuwamy się od polepszenia karalności gościa, który mógłby równie dobrze wbić się w przystanek z 10 ludzi, być może i dzieci, na rzecz szukania winy u gościa, który mógł "zabić się", ale w przypadku prawidłowo jadącego auta to raczej połamać czy wylądować na wózku. Jest oczywiście jeszcze opcja zasponsorowania traumy temu, który w niego uderzył, ale wciąż - szkodliwość tych dwóch rzeczy, z całym szacunkiem dla uczestników wypadków śmiertelnych z nie swojej winy, jest nieporównywalna. Mogę też polecieć całkowicie idiotycznym argumentem, że chyba nie ma osoby, która nie przeszłaby w miejscu niedozwolonym i przy zachowaniu ostrożności nawet w niektórych krajach jest to całkowicie legalne, a jestem w stanie uwierzyć, że nie widział pędzącej rakiety, bo kto o zdrowych zmysłach wpadłby na pomysł wejścia na drogę przed tak wybitnego kierującego (bo nazwanie go kierowcą to obraza dla tej nazwy i ludzi, których można kierowcami nazywać). Dlatego nawet idąc Twoją logiką - nie, nie miał prawa tam się znaleźć żaden pojazd, bo jadąc przepisowo, czyli bez na*ebanego kierowcy i z prawidłową prędkością by nie zdążył tam dojechać zanim pieszy pokonał skrzyżowanie. Przy jego prędkości w 10s, które raczej wystarczyłoby na przejście przez jezdnie, gość pokonał 260m więcej niż jadąc 50km/h, czyli ponad 2,5 boiska piłkarskiego.

Odpowiedz
avatar Piotrwie
2 2

@wroblitz musiał skręcać w stronę pieszego, bo prawa jezdnia mostu (na ktory planowal wjechac) była zablokowana. Więc musiał rzucić auto w lewo, by wjechać na jezdnie lewą (na której ruch był dwukierunkowy). Moim zdaniem kierowca był tak pijany, że jedyne co ten pieszy mógł wywołać, to mocno opóźniona kontrę w prawa stronę. Której nijak nie widać na nagraniach. A renault w lekkim poślizgu było już kilkanaście (jak nie wiecej) metrów przed minieciem pieszego. Ślady po megance (obtarcia) były na metalowych pacholkach znacznie przed miejscem z którego wynurzył się pieszy. Już wtedy przestawał panować nad autem. Niemniej przydałaby się rzetelna analiza rzeczoznawcow.

Odpowiedz
avatar Piotrwie
1 1

@FrozenMind gdyby pieszy był niewidomy, wtedy już by mógł się tam znaleźć. Przepisy i ich ograniczenia biora pod uwagę znacznie szersze modele zachowań, niż te które intuicyjnie rozumiemy jako "typowe".

Odpowiedz
avatar FrozenMind
0 0

@Piotrwie: Wtedy też taki pieszy mógłby znaleźć się na drodze ekspresowej i autostradzie. Z tego, co jednak widziałem, to tak nie działa, że kierowca ma spodziewać się pieszych wszędzie, nawet w miejscach, gdzie ewidentnie jest zakaz (jak w słynnym tunelu w Gdańsku). Stąd pisałem, że naciągać można w różną stronę, ale w opiniach widziałem to, do czego się odniosłem. To o opiniowaniu też odnosi się do @Radzio. Chodzi o spodziewanie się, a jak pisałem, równie dobrze to mogła być karetka, która nie widzi tam przejść dla pieszych, a widzi zielone światło. Wracając do samego pieszego, to widział ten pojazd i na niego zareagował. Ale nie cofnął się na pas zieleni, tylko stanął jak sarna. Miał wystarczająco dużo czasu, aby się cofnąć, ale zauważalna reakcja przeczy temu, że mógł zareagować. Dlatego rezygnuje się z przejść dla pieszych innych niż z sygnalizacją świetlną na bardzo szerokich wielopasmowych drogach, lub nawet rezygnuje się całkowicie. Ponieważ osoba wchodząc na jezdnie, zwłaszcza niesprawna, potrzebuje bardzo dużo czasu do jej pokonania, w ten sposób ją blokuje i zwiększa szansę, że jednak ktoś jej nie zobaczy. Stąd tam obok miejsca wypadku było przejście podziemne (100 metrów) i przejście pod samym mostem (mniej niż 100 metrów). Sygnalizacja świetlna na tym skrzyżowaniu była włączona, pieszy przechodził gdy dla jego kierunku było czerwone światło (zapewne osoba niepełnosprawna też może na czerwonym świetle przechodzić, tak @Piotrwie? I przez barierki plus pas zieleni jak w tym przypadku). I jeszcze jedna rzecz - pieszy czy rowerzysta nie ryzykuje tylko swoim życiem, ale kierowca wykonując nagły manewr wymijania takiego użytkownika, którego się nie spodziewa, też może się zabić. Dotyczy to szczególnie miejsc poza terenem zabudowany. I nawet jeżeli kierowca nie trafi wymijając lub po trafieniu w drzewo, słup, czy przepust (potencjalnie śmiertelne), to i tak może mieć do końca życia traumę. I mówię o przypadku, którym sam znam, że rowerzysta wyjechał przed maskę pojazdu, którego nie słyszał i nie upewnił się patrząc przez ramię/przez nieistniejące w jego rowerze lusterka. Nie tylko on był ofiarą, ale dziewczyna prowadząca pojazd również do końca życia może się z tego nie pozbierać. Być może nie macie na co dzień takich sytuacji w swoich miastach, ale w Gdańsku standardem jest przebieganie między samochodami na czerwonym świetle, by zdążyć na tramwaj który jedzie co kilka minut. Są to też osoby ze słuchawkami na uszach. Dzieje się to w godzinach szczytów, gdzie łatwo można doprowadzić, że pojazd tracąc panowanie, lub odbijając się lekko od innego trafi na przystanek pełen ludzi. Więc brak odpowiedzialności jest powszechny, a cała śmietanka skutków wypadów oraz opłaty zarzucane są na kierowców, zwłaszcza po ostatnich zmianach przepisów. Co ciekawe, jak ostatnio byłem w Niemczech to miałem wrażenie, że polikwidowali dużą ilość przejść i przejazdów przez drogę i tam de facto pieszy/rowerzysta musi ustąpić pierwszeństwa pojazdom.

Odpowiedz
avatar Piotrwie
1 1

@FrozenMind: Rozumiem rozgoryczenie z powodu wszedolazow w słuchawkach. Niemniej przepisy, w tym (a może i w szczegolnosci) dotyczące ograniczeń prędkości wprowadza się po to, by pojedynczy, nawet dość gruby blad/przewinienie, dało się w zdecydowanej większości przypadków naprawić przez odpowiednią, świadoma reakcje uczestnika ruchu. Świadome naginanie tej zasady polegające na całkowitym zawłaszczeniu owego marginesu bezpieczeństwa jest podstawowym błędem przekonanych, że jak mam zielone, to "wszystko im wolno". Nie jestem prawnikiem ale dość stary par 26 kodeksu ruchu w jednym z ostatnich punktów mówi o obowiązku ustąpienia pieszemu z wyraźnymi oznakami niepełnosprawności. Co jest możliwe TYLKO gdy zachowuje się sensowna prędkość. I tak dalej... czy akurat ten pieszy się przyczynił, czy nie, nie wiem. Wiem że to co robi wielu kierowców u nas, to zwykła partyzantka "bo inni tak robią, a poza tym asfalt jest dla aut". Bezdomny też może pchać swój wózek taką drogą. On też zostałby rozjechany przez tego szaleńca. Nic go nie broni. Nawet jeśli jakas szalona kalkulacja wskaze, ze bez pieszego, udaloby sie mu przeleciec przez ten most. Odebrał ją sobie i brawurą i alkoholem.

Odpowiedz
avatar FrozenMind
1 1

"to co robi wielu kierowców" ja bym to zamienił "to co robi wielu ludzi", bo te same głupoty można znaleźć i u pracowników i nawet jak ostatnio widać u policyjnych pilotów śmigłowców. Różnica jest jednak w skali różnicującej wpływ błędu. Oczywiście, łatwiej jest zabić np. pasażerów autobusu będąc kierowcą autobusu, niżeli pieszym wyskakującym przed autobus (sytuacje zaczęły się zdarzać częściej i nawet wobec tramwajów po zamianie przepisów). Dlatego kierowcy takich pojazdów będą na dużym cenzurowanym, a wraz ze zwiększeniem obowiązków o ograniczeń problem ich braku będzie się zwiększał.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2023 o 17:16

avatar zerco
0 0

Wiecie, że te logikę można wszędzie zastosować? Jeśli idziesz sobie normalnie przepisowo chodnikiem to i tak zza winkla może wyskoczyć wariat z siekierą i Cię ukratrupić.

Odpowiedz
Udostępnij