Ciałopozytywność zaczęła się od tego, żeby nie piętnować cech wyglądu, na które się nie ma wpływu. Np. utrata kończyny w wypadku, widoczne blizny po poparzeniach, wypadkach, operacjach, opadanie skóry z powodu porażenia nerwów, niemożność podejmowania dużego wysiłku fizycznego w wyniku obciążeń genetycznych (np. słabe serce), itd. Chodziło także o to, żeby samemu zaakceptować rzeczy, na które się nie ma wpływu.
W tym także mieściła się otyłość, na którą się nie ma wpływu, czyli spowodowana złą gospodarką hormonalną, niekiedy też np. w wyniku niektórych chorób, na które się wprawdzie ma wpływ (cukrzyca), ale ograniczony, albo w wyniku złych nawyków żywieniowych wpojonych przez rodziców w dzieciństwie, ale o których można uznać, że jednak nie zawsze jest w pełni zawiniona.
A do tego dołączyły grubasy* z kompleksami, które się obżerają, żądają, by ich nie piętnować i oczekują, że ich styl życia będzie podziwiany i promowany, a ich ciała będą odbierane jako piękne**.
*) W pierwszym momencie napisałem „kaszaloty”, ale po pierwsze jest to przez nie niezawinione, bo ten gatunek tak ma, po drugie, jest im to niezbędne do przeżycia w zimie, po trzecie, zawartość tłuszczu jest bardzo zmienna (od ~20% do ~80% masy ciała) i w dużej mierze wynika ze zmian sezonowych.
**) Są wyraźne granice między osobami z niedożywieniem (którym się odmawia dołączenia do nurtu ciałopozytywności), a osobami szczupłymi, wysportowanymi, mającymi normalną wagę, a osobami z nadwagą i nawet otyłością, a osobami z chorobliwą otyłością, która jest zagrożeniem dla ich życia, a która nawet wygląda źle, bo ich tkanka tłuszczowa zwyczajnie przestaje się mieścić w ciele i zaczyna się wylewać.
Ciałopozytywność zaczęła się od tego, żeby nie piętnować cech wyglądu, na które się nie ma wpływu. Np. utrata kończyny w wypadku, widoczne blizny po poparzeniach, wypadkach, operacjach, opadanie skóry z powodu porażenia nerwów, niemożność podejmowania dużego wysiłku fizycznego w wyniku obciążeń genetycznych (np. słabe serce), itd. Chodziło także o to, żeby samemu zaakceptować rzeczy, na które się nie ma wpływu. W tym także mieściła się otyłość, na którą się nie ma wpływu, czyli spowodowana złą gospodarką hormonalną, niekiedy też np. w wyniku niektórych chorób, na które się wprawdzie ma wpływ (cukrzyca), ale ograniczony, albo w wyniku złych nawyków żywieniowych wpojonych przez rodziców w dzieciństwie, ale o których można uznać, że jednak nie zawsze jest w pełni zawiniona. A do tego dołączyły grubasy* z kompleksami, które się obżerają, żądają, by ich nie piętnować i oczekują, że ich styl życia będzie podziwiany i promowany, a ich ciała będą odbierane jako piękne**. *) W pierwszym momencie napisałem „kaszaloty”, ale po pierwsze jest to przez nie niezawinione, bo ten gatunek tak ma, po drugie, jest im to niezbędne do przeżycia w zimie, po trzecie, zawartość tłuszczu jest bardzo zmienna (od ~20% do ~80% masy ciała) i w dużej mierze wynika ze zmian sezonowych. **) Są wyraźne granice między osobami z niedożywieniem (którym się odmawia dołączenia do nurtu ciałopozytywności), a osobami szczupłymi, wysportowanymi, mającymi normalną wagę, a osobami z nadwagą i nawet otyłością, a osobami z chorobliwą otyłością, która jest zagrożeniem dla ich życia, a która nawet wygląda źle, bo ich tkanka tłuszczowa zwyczajnie przestaje się mieścić w ciele i zaczyna się wylewać.
Odpowiedzjako osoba walcząca z nadwagą (powoli, ale bardzo skutecznie) powiem jedno. ciapołozytywizm nie istnieje. liczy się tylko fatshaming
OdpowiedzNie ma co się śmiać, to jest sprawa wielkiej wagi.
Odpowiedz