Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Mistrzowie.org

Pokaż menu
Szukaj

Pokemony

Dodaj nowy komentarz
avatar yahoo111
0 0

Krytyka/potępianie Pokemonów i mangi/anime w Polsce wynika głównie z tłumaczenia traktatów (ang. tracts). Po kolei: 1. Popyt na te tłumaczenia wynikał z kilku uwarunkowań: a) Polacy przyswoili sobie ewangelikalną wrażliwość amerykańską przez konsumowanie masmediów, tworzonych w głównej mierze przez protestantów. Ewangelikalne przejawy religijności zostały dość bezkrytycznie przyswojone jako katolickie. b) W polskiej (katolickiej) literaturze religijnej nie było pozycji dostatecznie krytycznych/potępieńczych wobec współczesności (tego, co Amerykanie nazywają fire and brimstone), więc była luka do zagospodarowania. 2. Równocześnie pojawiła się ogromna podaż takich treści: a) Na początku lat 90 pojawił się dostęp do treści zza oceanu, które były łapczywie chwytane i tłumaczone. b) Wraz z popytem na wszystkie treści anglojęzyczne jak grzyby po deszczu wyrośli tłumacze, zresztą w szkołach zaczęło się masowe odchodzenie od rosyjskiego jako pierwszego języka obcego i przechodzenie na angielski. c) Pastorzy w USA wydają masę traktatów (ang. tracts), które są dostępne i tanie (często wręcz darmowe), więc można je tłumaczyć. d) Pojawił się internet, a wraz z nim publiczny dostęp do wszelkich treści. 3. Katolicy w USA zasadniczo nie wypowiadali się w temacie mangi, anime, tudzież Pokemonów, natomiast protestanci mieli w tym ogromny swój udział. Niestety, św. Augustyn nie przestrzegł przed zbyt opacznym rozumieniem „tolle et lege”. Skąd w ogóle ta krytyka? 1. Pokemony były (oficjalnie) krytykowane za tresowanie potworów do walki, co nasuwało skojarzenia z tresowaniem do walk zwierząt. 2. Manga (i anime) były (oficjalnie) krytykowane za seksualizowanie nieletnich, za demoniczne treści, za synkretyzm religijny i kulturowy i jeszcze za trochę różnych rzeczy, dość łatwo znaleźć te elementy, nie będę się nad tym rozwodził. W rzeczywistości było trochę (tzn. zupełnie) inaczej. Kiedy do USA trafiły manga i anime, zdobyły szturmem ogromne uznanie w pierwszej grupie docelowej (starsi nastolatkowie i młodzi dorośli). Były to grupy zupełnie niezagospodarowane przez ugruntowanych wydawców amerykańskich, którzy nie mieli dla nich niemal żadnej oferty. Manga sprzedawała się świetnie, bo czytelnik był przez nią dużo bardziej poważnie traktowany niż przez autorów komiksów, które były infantylne i traktowane jako wydawnictwa wyłącznie dla dzieci. Po zagospodarowaniu pierwszej grupy docelowej, manga zaczęła zagrażać także rynkowi komiksów dla młodszych nastolatków i dzieci, więc biznes wydawniczy uruchomił swoje kontakty w branży religijnej, która zaczęła krytykować mangę. Oczywiście wynajdując oficjalne powody, które nie są wprawdzie nieprawdziwe, ale już sposób ich przedstawienia był skrajnie nieuczciwy. Podobny problem dotyczył Pokemonów, które są dużo nowszym fenomenem (1996). Zaczęło się od gry na Game Boya, która błyskawicznie zdobyła uznanie graczy. Game Boy już przez lata stał kością w gardle amerykańskiego przemysłu rozrywkowego, ale pod względem popularności Pokemon rozbił bank i był gwoździem do trumny wszystkich prób zrobienia przenośnej konsoli do gier. Na fali popularności Pokemona powstały tytuły w innych mediach, które powtórzyły sukces gry i oczywiście został powtórzony scenariusz z rozpętaniem wojny przeciwko nim. Motyw przewija się zresztą regularnie za każdym razem, gdy coś, co nie jest „Made in USA” zaczyna tam zdobywać popularność. Dopóki ktoś wyciągał argumenty z kapelusza i naciągał prawdę, było to jeszcze znośne, bo można było dyskutować na argumenty. Ale potem zaczęto wprost kłamać (np. historia pochodzenia „Hello Kitty”). Ktoś chyba sprawdzał, na jakie łgarstwa może sobie pozwolić, żeby jego słuchacze ciągle mu wierzyli.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 października 2023 o 12:59

avatar yahoo111
0 0

Na gruncie polskim jest trochę takich osób, które jeżdżą z prezentacjami na różne rekolekcje. Powoli się wykruszają, bo wśród słuchaczy mają rodziców, którzy się wychowali na anime, a nie zatroskanych rodziców dzieci oglądających anime. Zresztą nawet tych drugich dało się przekonać prostym pytaniem do prowadzącego: „Skoro anime powoduje opętania, to ile opętań spowodowała «Pszczółka Maja», bo to też jest anime?” Zwykle daje to do myślenia.

Odpowiedz
Udostępnij