@dziadek8724: jak nie masz świadomości to nie podpisujesz umowy (zawarcia małżeństwa)... ludzie biorą ślub po roku albo dwóch znajomości nawet ze sobą nie mieszkając a potem płacz.
@dziadek8724: to wszystko jest kwestia prawdopodobieństwa, które nigdy i w niczym nie wynosi 100% (nawet fakt, że my czy świat który nas otacza istnieje nie jest pewne na 100%)... według mnie to prawdopodobieństwo mocno rośnie jeśli z kimś pomieszkasz przez kilka lat zanim podejmiesz jakieś poważne decyzje. Zresztą nie tylko o staż chodzi, ale też gdzie i w jaki sposób poznajesz drugą i co sam reprezentujesz - zgodnie z przysłowiem "jeśli szukasz w chlewie to nie dziw się, że trafisz na świnię" (np. przygodny numerek na dyskotece po pijaku, na którym potem ludzie budują związek).
Odpowiadając na Twoje pytanie - nie, nie znam jej na 100%, ale uważam że nawet ja siebie, ani nikt inny też siebie samego nie zna na 100%.
@dziadek8724: tylko czymś innym mieć 99% pewności (wejście w związek jako single, długa znajomość polegająca na mieszkaniu razem), a mieć powiedzmy 70% pewności (pierwszy numerek na dyskotece jeszcze gdy ona była w związku z byłym facetem - czyli zdrada, krótka znajomość polegający na "randkowaniu" - czyli kilka godzin w tygodniu w restauracji, pubie czy kinie)
@ChiKenn: Nie, typie. Nigdy nie masz pewności, że twojej towarzyszce coś nie strzeli kiedyś do łba i że nie będzie za jakiś czas pisać podobnych wyznań, bo nigdy nie znasz drugiego człowieka na 100%. Więc nie porównuj małżeństwa do umowy, gdzie wszystko przed podpisaniem masz prawo przeczytać.
@dziadek8724: oczywiście typie - tak jak już pisałem, nigdy nie masz na NIC całkowitej pewności. Ale jest coś takiego jak prawdopodobieństwo i można działać tak, aby to prawdopodobieństwo minimalizować, albo maksymalizować. Im kogoś lepiej poznajesz tym możesz bardziej zaufać.
Przecież małżeństwo to właśnie jest umowa, która czytasz i podpisujesz :)
@ChiKenn: "Przecież małżeństwo to właśnie jest umowa, która czytasz i podpisujesz :)"
Nie, typie. To nie to samo. Widzę, że rozmowa z tobą to jak rzucanie grochem o ścianę. Przytakujesz, a potem się tylko powtarzasz. I współczuję ci przedmiotowego traktowania kobiet, skoro nie widzisz różnicy między małżeństwem a umową. W taki sposób maksymalizujesz to prawdopodobieństwo, o którym wcześniej pisałeś.
@dziadek8724: widzę różnicę między związkiem czy miłością, a małżeństwem... to ostatnie to tylko umowa i nie zawsze ma ma cokolwiek wspólnego z tym pierwszym.
Przytakuje, ale swoim wcześniejszym wypowiedziom, a nie Twoim... typie...
Odpowiedz
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
17 listopada 2023 o 17:38
Wspaniała kobieta, wzór do naśladowania. Niech się potem nie dziwią, że chłopy wolą same na starość być niż z takimi szonami życie marnować.
Odpowiedz@Malikkun: skoro te chłopy nie mają lepszej alternatywy niż kobiety takie jak ze screena to może warto pomyśleć jak to o nich samych świadczy
Odpowiedz@ChiKenn: Jeszcze napisz, że to wina facetów, że kobiety ich zdradzają.
Odpowiedz@dziadek8724: winą faceta jest to, że sobie wybrał puszczalską kobietę na partnerkę czy żonę...
Odpowiedz@ChiKenn: I na pewno zrobił to z pełną świadomością, co nie?
Odpowiedz@dziadek8724: jak nie masz świadomości to nie podpisujesz umowy (zawarcia małżeństwa)... ludzie biorą ślub po roku albo dwóch znajomości nawet ze sobą nie mieszkając a potem płacz.
Odpowiedz@ChiKenn: Jesteś pewien, że na 100% znasz swoją żonę/dziewczynę?
Odpowiedz@dziadek8724: to wszystko jest kwestia prawdopodobieństwa, które nigdy i w niczym nie wynosi 100% (nawet fakt, że my czy świat który nas otacza istnieje nie jest pewne na 100%)... według mnie to prawdopodobieństwo mocno rośnie jeśli z kimś pomieszkasz przez kilka lat zanim podejmiesz jakieś poważne decyzje. Zresztą nie tylko o staż chodzi, ale też gdzie i w jaki sposób poznajesz drugą i co sam reprezentujesz - zgodnie z przysłowiem "jeśli szukasz w chlewie to nie dziw się, że trafisz na świnię" (np. przygodny numerek na dyskotece po pijaku, na którym potem ludzie budują związek). Odpowiadając na Twoje pytanie - nie, nie znam jej na 100%, ale uważam że nawet ja siebie, ani nikt inny też siebie samego nie zna na 100%.
Odpowiedz@ChiKenn: No właśnie, więc nie wiesz do końca, z kim zawierasz tą "umowę" zwaną małżeństwem. Zupełnie tak, jak mąż kobiety ze screena.
Odpowiedz@dziadek8724: tylko czymś innym mieć 99% pewności (wejście w związek jako single, długa znajomość polegająca na mieszkaniu razem), a mieć powiedzmy 70% pewności (pierwszy numerek na dyskotece jeszcze gdy ona była w związku z byłym facetem - czyli zdrada, krótka znajomość polegający na "randkowaniu" - czyli kilka godzin w tygodniu w restauracji, pubie czy kinie)
Odpowiedz@ChiKenn: Nie, typie. Nigdy nie masz pewności, że twojej towarzyszce coś nie strzeli kiedyś do łba i że nie będzie za jakiś czas pisać podobnych wyznań, bo nigdy nie znasz drugiego człowieka na 100%. Więc nie porównuj małżeństwa do umowy, gdzie wszystko przed podpisaniem masz prawo przeczytać.
Odpowiedz@dziadek8724: oczywiście typie - tak jak już pisałem, nigdy nie masz na NIC całkowitej pewności. Ale jest coś takiego jak prawdopodobieństwo i można działać tak, aby to prawdopodobieństwo minimalizować, albo maksymalizować. Im kogoś lepiej poznajesz tym możesz bardziej zaufać. Przecież małżeństwo to właśnie jest umowa, która czytasz i podpisujesz :)
Odpowiedz@ChiKenn: "Przecież małżeństwo to właśnie jest umowa, która czytasz i podpisujesz :)" Nie, typie. To nie to samo. Widzę, że rozmowa z tobą to jak rzucanie grochem o ścianę. Przytakujesz, a potem się tylko powtarzasz. I współczuję ci przedmiotowego traktowania kobiet, skoro nie widzisz różnicy między małżeństwem a umową. W taki sposób maksymalizujesz to prawdopodobieństwo, o którym wcześniej pisałeś.
Odpowiedz@dziadek8724: widzę różnicę między związkiem czy miłością, a małżeństwem... to ostatnie to tylko umowa i nie zawsze ma ma cokolwiek wspólnego z tym pierwszym. Przytakuje, ale swoim wcześniejszym wypowiedziom, a nie Twoim... typie...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 listopada 2023 o 17:38
@ChiKenn: Tak tak, mam rację.
OdpowiedzNie wiedziałem, że tylko faceci biorą udział w maratonach.
Odpowiedz