To nie problem "starych bab", ale ogólny. Komplikowanie i dymanie klientów. Nie mają po prostu gdzie sprawdzać paragonu. W żadnych z tych sklepów nie ma gdzie pakować zakupów, gdy ma się koszyk ręczny (wózkiem można wyjechać spokojnie za sklep). Chyba tylko raz widziałem takie półki pod oknem w jednym Lidlu. A tak, to trzeba upychać szybko zakupy do reklamówki/torby/plecaka, czego zwykle nie da się zrobić z całością, i trzeba część brać w rękę i rozkładać się z tym na workach z ziemią czy jakimś stoisku z butelkami czy grillem przy kasach. A paragon nigdy się nie zgadza. Zawsze jakiś produkt jest droższy niż na półkach, że trzeba dosłownie wszystko sprawdzać czytnikiem (jeśli ma się na to czas). A cwaniaczki przy promocjach dają czcionką 150 niskie ceny, a czcionką 6 dopisują warunki. I to czasem są takie kombinacje, że trzeba tam chodzić z kalkulatorem i wyliczać proporcje. Jak cena za 170 gram przy zakupie iluś tam produktów, co oczywiście jest drobna czcionką. Wielka cena produktu jest więc 4 zł, czytnik pokazuje 4 zł, a na kasie nabija ponad 17 zł.
Ale w sumie w czym problem? Skoro paragon został już wydrukowany i wręczony, to transakcja dobiegła końca i pani kasjerka może spokojnie obsługiwać następnego klienta. A jak baba chce jeszcze coś kupić, to musi wrócić na salę i ponownie ustawić się w kolejce.
To nie problem "starych bab", ale ogólny. Komplikowanie i dymanie klientów. Nie mają po prostu gdzie sprawdzać paragonu. W żadnych z tych sklepów nie ma gdzie pakować zakupów, gdy ma się koszyk ręczny (wózkiem można wyjechać spokojnie za sklep). Chyba tylko raz widziałem takie półki pod oknem w jednym Lidlu. A tak, to trzeba upychać szybko zakupy do reklamówki/torby/plecaka, czego zwykle nie da się zrobić z całością, i trzeba część brać w rękę i rozkładać się z tym na workach z ziemią czy jakimś stoisku z butelkami czy grillem przy kasach. A paragon nigdy się nie zgadza. Zawsze jakiś produkt jest droższy niż na półkach, że trzeba dosłownie wszystko sprawdzać czytnikiem (jeśli ma się na to czas). A cwaniaczki przy promocjach dają czcionką 150 niskie ceny, a czcionką 6 dopisują warunki. I to czasem są takie kombinacje, że trzeba tam chodzić z kalkulatorem i wyliczać proporcje. Jak cena za 170 gram przy zakupie iluś tam produktów, co oczywiście jest drobna czcionką. Wielka cena produktu jest więc 4 zł, czytnik pokazuje 4 zł, a na kasie nabija ponad 17 zł.
OdpowiedzAle w sumie w czym problem? Skoro paragon został już wydrukowany i wręczony, to transakcja dobiegła końca i pani kasjerka może spokojnie obsługiwać następnego klienta. A jak baba chce jeszcze coś kupić, to musi wrócić na salę i ponownie ustawić się w kolejce.
Odpowiedz