Wygląda na primaaprilisowy żart, ale może i jest tak naprawdę.
Źródło to NY Post, i niezmiennie zdumiewa mnie ignorancja Amerykanów.
1. Zamek w Efteling nazywają „cheaper, weirder Disneyland” (tania i dziwna podróbka Disneylandu)
2. Bezimienną śpiącą królewnę nazywają „Aurorą”, podczas gdy:
- w pierwszej znanej wersji (z XVI wieku) miała na imię Zellandine
- w kolejnej wersji (Basile) nazywała się Talia (jej dzieci to Słońce i Księżyc)
- w wersji Perraulta jest bezimienna, za to jej dzieci nazywają się Aurore (Jutrzenka) i Jour (Dzień)
- u braci Grimm nazywała się Rosamund
- dopiero w balecie Czajkowskiego nazywa się Aurora (i to przejmuje wersja Disneya)
3. Nazywają ją „Disney princess” (czyli księżniczką disnejowską), gdy baśń ma wielowiekową historię zanim Disney wziął się za jej adaptację.
W ogóle określenie „Disney princess” jest irytujące i mi się zawsze kojarzy z „Playboy bunny” (króliczek Playboya).
Wygląda na primaaprilisowy żart, ale może i jest tak naprawdę. Źródło to NY Post, i niezmiennie zdumiewa mnie ignorancja Amerykanów. 1. Zamek w Efteling nazywają „cheaper, weirder Disneyland” (tania i dziwna podróbka Disneylandu) 2. Bezimienną śpiącą królewnę nazywają „Aurorą”, podczas gdy: - w pierwszej znanej wersji (z XVI wieku) miała na imię Zellandine - w kolejnej wersji (Basile) nazywała się Talia (jej dzieci to Słońce i Księżyc) - w wersji Perraulta jest bezimienna, za to jej dzieci nazywają się Aurore (Jutrzenka) i Jour (Dzień) - u braci Grimm nazywała się Rosamund - dopiero w balecie Czajkowskiego nazywa się Aurora (i to przejmuje wersja Disneya) 3. Nazywają ją „Disney princess” (czyli księżniczką disnejowską), gdy baśń ma wielowiekową historię zanim Disney wziął się za jej adaptację. W ogóle określenie „Disney princess” jest irytujące i mi się zawsze kojarzy z „Playboy bunny” (króliczek Playboya).
Odpowiedz